Katarzyna
Milewicz, której nazwisko było panieńskim nazwiskiem jej matki,
wróciła do domu tak jak powinna wracać według planu zajęć
lekcyjnych. Nie spodziewała się jednak, że przed drugą, ktoś
będzie w domu, a tymczasem już z korytarza usłyszała huk
upuszczanego sztućca, który obił się o płytki. Otworzyła
szeroko oczy i nagle wciągnęła powietrze do płuc. Była
przestraszona, ale szybko się opanowała i powtarzała sobie
szeptem:
–
Spokojnie,
spokojnie, tylko spokojnie.
Wyjęła
z kieszeni gumę miętową, rozpakowała i szybko zaczęła mielić.
Potem na paluszkach, świadoma tego, że ten domownik, który jest w
domu jeszcze jej nie usłyszał, udała się na górę do swojego
pokoju, po plecak. W końcu byłoby niezwykle dziwnym, gdyby wróciła
ze szkoły bez plecaka. Tam przez okno wywaliła gumę do ogrodu, by
nie mogła być podejrzewana o palenie papierosów czy picie alkoholu
i dumna ze swoich poczynań, przebiegłości i sprytu, zeszła na dół
z plecakiem zarzuconym na jedno ramię.
–
Już
jestem! – krzyknęła zdejmując but o but. Bardzo rzadko je
wiązała. Zazwyczaj jej sznurówki były wsunięte do buta, albo
włóczyły się po chodniku.
–
Ja
też! – usiłował odkrzyknąć Piotrek, ale poprzez ból gardła
było to niemożliwe i krzyk przerodził się w głośmy, skrzekliwy
szept.
Kaśka
weszła głębiej, do jadalni. Zobaczyła jak mężczyzna w samych,
szarych, dresowych spodniach i rozpiętej, czarnej bluzie z kapturem
wyjmuje naczynia ze zmywarki i chowa je do szafek.
–
Nie
spodziewałam się, że będziesz tak wcześnie w domu – zagadnęła,
odsuwając sobie krzesło. Usiadła na nim i wpatrywała się okno
przed sobą. Było duże i prowadziło na taras
–
Ja
też nie, ale tak wyszło – odparł i zamknął zmywarkę. Wstawił
wodę w czajniku elektrycznym. Miał ochotę na herbatę z cynamonem.
Uznał, że po niej szybciej zaśnie. Rozpoczął więc poszukiwanie
tej przyprawy po wiszących szafkach. – Jak było w szkole? –
zagadnął całkiem normalnym tonem.
–
Jak
to w szkole. – Kaśka wzruszyła ramionami, ale jeszcze nie
podejrzewała, że ojczym może wiedzieć, iż tego dnia wcale nie
było jej na lekcjach.
–
Nie
pytali z niczego?
–
Tylko
z polaka, a z matmy zapowiedzieli kartkówkę.
–
Zapowiadają
u was kartkówki? – zdziwił się. – Ja nigdy nie zapowiadam. –
Odnalazł przyprawę, była w szklanym, niewielkim i zdobionym
słoiczku. Odłożył ją na blat i odwrócił się by móc spojrzeć
na nastolatkę. – A jak ten polski?
–
Polski?
– zdziwiła się.
–
Mówiłaś,
że pytali – przypomniał.
Kasia
na krótki moment się zawiesiła. Rozważała za i przeciw każdego
kłamstwa. Z początku chciała odpowiedzieć, że tego dnia pytali,
ale nie ją. Szybko jednak zmieniła zdanie, przypominając sobie, że
ma jeszcze ocenę za plakat, który wykonała do lektury, a o której
jej ojczym nie wie.
–
Pięć
mi dała, ale z fizyki oddała kartkówkę i mam trzy z minusem.
Chcesz wiedzieć co było? – zapytała i nawet na niego nie
spojrzała. Wyjęła telefon z kieszeni turkusowej bluzy i zaczęła
przeglądać wpisy, które jej znajomi wystawili na tablicę
Facebooka.
Niespodziewanie
duża dłoń Piotra uderzyła o blat stołu, dokładnie przed jej
osobą. Huk rozniósł się po pomieszczeniu, a ona spojrzała na
mężczyznę, zupełnie nieświadoma o co mu się rozchodzi.
–
Nie
było cię dzisiaj w szkole – oznajmił siląc się na spokój. –
I to nie pierwszy raz gdy cię tam nie było – dodał.
–
Jezu,
czepiasz się. Każdy chodzi na wagary.
–
Wagary?!
– uniósł się pomimo bólu gardła, a fakt iż przez to w
przełyku go zapiekło, tylko spotęgował jego gniew. – Wagary
moja droga, to są wtedy, gdy się nie idzie do szkoły i tyle, a nie
się jeszcze podrabia podpis matki! I patrz na mnie jak do ciebie
mówię, bo gdybym chciał mówić do ściany, to uwierz, nie
czekałbym aż wrócisz!
Kaśka
zrobiła niezadowoloną minę, zamlaskała, ale w końcu jej wzrok
skupił się na twarzy ojczyma, który jej to zadanie ułatwił, bo
nachylił się tak mocno, że jego oczy znajdowały się na wysokości
oczu brunetki.
–
Wagary
to są wtedy, gdy się nie idzie, raz lub dwa i ma się odwagę
przyznać, że to na nich się było, a nie się kombinuje...
–
Nie
rób afery o nic – przerwała.
Piotr
po raz kolejny tego dnia uderzył otwartą dłonią o blat stołu.
Tym razem nawet mocniej niż poprzednio, bo huknęło głośniej, a
wewnętrzna część dłoni bardzo go zapiekła.
–
Starszym
się nie przerywa. Mnie na pewno nie będziesz, bo sobie na to nie
pozwolę – uprzedził.
–
No
okay – rzuciła w taki sposób jakby pozwalała mu się wygadać i
miała nadzieję iż szybko skończy i się od niej odczepi.
–
Nie
toleruję kłamstwa. A lenistwa i kombinatorstwa to już ponad
wszystko u ludzi nie znoszę.
–
Czepiasz
się o jedne wagary.
– O
jedne?! – ryknął. – Gdyby to był dzień lub dwa, to uwierz
dalej udawałbym, że nie wiem, bo każdy był młody, i każdemu się
zdarzyło, ale tobie się nie zdarzyło, tylko sobie znalazłaś
sposób na unikanie lekcji i obijanie się z kumplami Bóg wie gdzie,
a tego tolerował nie będę! I kłamała w żywe oczy też mi nie
będziesz! A ponieważ masz kompletnie w dupie co do ciebie mówię,
to miej świadomość, że do końca roku nie będzie żadnych wyjść.
Szkoła dom, szkoła dom.
–
Nie
możesz mi ograniczać wolności! – zbulwersowała się i wstała
na tyle energicznie, że krzesło, na którym siedziała przewróciło
się, wydając w ten sposób iście przerażający huk.
Piotr
jak gdyby nigdy nic, niezwykle spokojnie się wyprostował, splótł
ręce na piersi i zapytał:
– A
to niby dlaczego? Jest jakiś argument, czy po prostu tak sobie
uważasz?
–
Nie
jesteś moim ojcem i nie masz prawa mi mówić co mam robić!
Zabolało.
Słowa pasierbicy faktycznie gdzież bardzo głęboko go ubodły, ale
postanowił nie dać niczego po sobie poznać, a przynajmniej uczucie
zawodu zamaskować gniewem, chwile po tym jednak powściągnął
nerwy i postanowił postąpić możliwie jak najbardziej rozsądnie i
pedagogicznie.
–
Skoro
nie jestem twoim ojcem, to nie mam obowiązku cię rozpieszczać, ani
o ciebie w żaden sposób dbać. Powinienem mieć głęboko w
poważaniu twoje zachcianki, tak więc zapomnij o wyjściu do teatru.
–
Sorry
– odparła, byleby przerwać jego wywód, którego nie miała
ochoty słuchać i szczerze liczyła na to, że po jednym słowie
zmieni zdanie, i że mu po prostu minie.
–
Sorry?
– powtórzył z drwiną. – Nagle ci się słownik skurczył?! –
tym razem przezwyciężył ból gardła i swoje ograniczone
możliwości, i autentycznie się wydarł.
–
Przeprosiłam
– zauważyła, jakby to teraz miało coś zmienić.
–
Nie,
ty nie przeprosiłaś, ty powiedziałaś sorry, a ja nie
jestem Anglikiem ani Amerykaninem. Na dodatek powiedziałaś to takim
tonem, że tylko moja cierpliwość i resztka wiary w psychologię
powstrzymują mnie przed znalezieniem w komodzie paska i natrzaskniem
ci po dupie! – uniósł się, ale po przełknięciu śliny był już
nieco spokojniejszy. – Jednak wróćmy do tematu – kontynuował.
– Powiedziałaś, że nie jestem twoim ojcem. Opieram cię,
ubieram, wychowuje, to ja jestem przy tobie, a nie on, więc jeśli
dalej i nadal uważasz, że nie to czyni mnie ojcem, to proponuje
ubrać koszuleczkę z napisem szukam taty, i przespacerować
się po mieście, to może jakimś cudem odnajdzie się ten
biologiczny – dokończył z prędkością i siłą wystrzału z
karabinu maszynowego.
Dziewczyna
spojrzała w bok i starała się powstrzymać łzy, które niczym
nieproszone goście w drzwiach, stanęły w jej oczach.
– A
dopóki go nie znajdziesz – powiedział i przerwał, tylko po to by
po raz kolejny wrzasnąć. – Patrz na mnie do cholery, gdy do
ciebie mówię!
Wejrzała
się, ale tylko na krótką chwilę, więc pokonał dystans pół
kroku, który ich dzielił i chwycił za jej podbródek i policzki.
–
Dopóki
go nie znajdziesz, to jesteś skazana na mnie, i tak długo jak go
nie znajdziesz, robisz to co ja mówię. – Wypuścił twarz
przestraszonej nastolatki, po której policzkach stoczyło się kilka
słonych kropel i wcisnął dłonie do kieszeni. Ruszył na górę,
całkiem nie zwracając uwagi na to, że jego żona jest już w domu.
Magdalena
weszła do jadalni i jedynym komentarzem na jaki się zdobyła, było:
–
Ostatni
raz widziałam go takiego wkurzonego, gdy miałaś siedem lat i chcąc
mu pokazać jak szybko biegasz, przebiegłaś przed samiuteńkim
autobusem.
Sytuacja,
o której wspomniała Magda, choć miała miejsce osiem lat temu, to
ciągle żyła, zarówno we wspomnieniach jej córki, jak i w
wyrzutach sumienia jej męża. Piotr wciąż pamiętał moment, gdy
usłyszał:
–
Coś
panu pokaże – z ust kilkuletniej dziewczynki, która nagle puściła
jego dłoń i ruszyła biegiem w stronę ulicy, pomimo że w tym
miejscu nie znajdowała się sygnalizacja świetlna, ani nawet pasy.
Siedmioletnia
wtedy Kaśka chciała pokazać przyjacielowi matki, który zabrał ją
na zakupy, że ona naprawdę potrafi bardzo szybko biegać, i że
zdąży przebiec przed tym dużym samochodem.
Piotrowi
w tamtej chwili serce się zatrzymało. Dosłownie przestało bić i
pomimo że ruszył za dziewczynką, to przeszkodził mu samochód
nadjeżdżający z drugiej strony. Moment, gdy usłyszał klakson,
zamkniecie oczu, ponowne otwarcie ich i ulga, gdy dostrzegł
dziewczynkę stojącą na chodniku po drugiej stronie. Machała mu.
Zanim sam znalazł się na drugiej stronie, to uczucie ulgi gdzieś
uleciało, pozostała tylko złość. Do tego doszło kilkoro ludzi,
którzy rzucali różnorakimi komentarzami. Jedna starsza pani
mówiła, że jak to dobrze iż dziecku nic się nie stało, z kolei
młodszy od niej pan dyskutował z drugim i o tym jakie to dziecko
nieusłuchane.
W
tamtej chwili Kaśka nie rozumiała, dlaczego Piotrek chwyta ją za
małą rączkę tak mocno, że aż boli. Nie wiedziała też, czemu
skręcają do bramy, w której nie znajduje się mieszkanie nikogo
znajomego, ani tym bardziej ich. A już całkiem nie rozumiała i nie
godziła się z tym, by wujek, który czasami zostaje u nich na noc,
i śpi wtedy z mamą nią poszarpywał. Szmit nie ograniczył się
jednak tylko i wyłącznie do szarpania. Właściwie to szarpnięcie
było jedno i konkretne, mające na celu tylko i wyłącznie, ustawić
córkę Magdy bokiem do samego siebie, i ułatwić sobie możliwość
zlania dziecka.
Wtedy
nie zważał na krzyk i płacz. Przestał w chwili, gdy poczuł
pieczenie na własnej dłoni. Ponownie chwycił dziewczynkę,
uczesaną w dwie kitki za dłoń i ruszył do przodu, wygrażając
się do płaczącego dziecka:
–
Albo
idziesz, albo cię tu zostawię.
Kolejnym
było:
–
Idź
normalnie, bo ci w domu poprawię!
Jak
nie trudno się domyślić, żadnej poprawki w domu nie było.
Właściwie to podobna sytuacja nie miała miejsca nigdy więcej.
Piotr ani wcześniej, ani później nie podniósł ręki na dziecko,
i to nie tylko na to konkretne, a na żadne. Kłóciło się to z
jego poglądami i metodami wychowawczymi. Uważał, że przemoc nic
nie daje, niczego nie wnosi, a jedynie zabiera. Od tamtej pory, gdy
się denerwował i tracił cierpliwość, to wolał wyjść pobiegać,
albo się powstrzymać, mając świadomość, że potem pójdzie na
siłownie albo na basen i wyżyje się w jakiś inny, względnie
bezpieczny sposób. Teraz też wolał się ubrać i wyjść, choć
był za bardzo zmęczony i chory by uprawiać jakikolwiek sport.
Chciał się po prostu przejść, pooddychać świeżym powietrzem,
wyciszyć.
Błądząc
po parku i pisząc, chyba już dwudziestego tego dnia SMS-a do
Sandry, poczuł jak ktoś się z nim zderza. Ten ktoś był bardzo
mały i siedział w żółtym samochodziku na akumulator. Piotrek pił
kawę z plastikowego kubka, taką ze stacji benzynowej, więc w
chwili zderzenia nieco się oblał, ale na szczęście kawa nie była
już gorąca. Uniknął więc poparzenia siebie samego i co
ważniejsze – oparzenia Antka. Ciemna ciecz jednak nie spadła na
uśmiechniętego od ucha do ucha chłopca, odzianego w zielono-biały
dresik.
–
Dzień
dobry – przywitała się Kornelia i od razu zaczęła tłumaczyć
swojego synka, że on nie chciał, że on się dopiero uczy
prowadzić.
Piotrek
przykucnął przy chłopczyku i z uśmiechem na ustach zagadnął:
–
Mam
nadzieję, że gdy już dostaniesz takie prawdziwe prawo jazdy, młody
człowieku, to że po starej znajomości, będziesz mnie informował,
gdy tylko będziesz wyjeżdżał na drogę. Tak wiesz? Po to bym
wtedy nie wychodził na ulicę i miał szanse ujść z życiem.
Antek
nie rozumiał co rozczochrany pan do niego mówi, ale mimika jego
twarzy i ruszanie brwiami wydawało mu się być na tyle zabawne, że
się ucieszył w głos i zaklaskał w dłonie.
– O
oł! – krzyknął wytknął język, przygryzając go swoimi zębami.
– Ceść – przywitał się i wyciągnął lewą dłoń przed
siebie.
Piotrek
także lewą odwzajemnił uścisk, a potem poczuł jak Antoś dotyka
jego popielatej koszulki, którą miał pod granatową bluzą.
–
Blud
– określił plamę, która wyglądała niczym taki kleks.
–
Masz
rację. Przebiorę się. – Zdjął bluzę i podał ją Kornelii. –
Potrzymaj – polecił, a potem nie zważając na protesty
nastolatki, mówiące Będzie się pan rozbierał w parku?
zdjął także koszulkę.
Nela
wbiła wzrok w nagi tors nauczyciela. Zaimponował jej mięśniami,
które może nie były mocno i przesadnie zarysowane, ale zdawały
się być twarde w dotyku, i złapała samą siebie na tym iż
zapragnęła poczuć tę twardość swoimi dłońmi. Zwróciła też
uwagę na niewielkie włoski w niektórych miejscach, w kolorze takim
samym jak włosy Szmita. Mężczyzna zabrał od niej bluzę, założył
ją i zapiął pod samą szyję, a brudną koszulkę zmiął i
wcisnął do plecaka.
Niespodziewanie
przy nich znalazł się Mateusz, wielce zbulwersowany tym, że jakiś
facet obnaża się przed jego dziewczyną. Nic jednak nie powiedział
w chwili, gdy spojrzał na twarz Piotra i uświadomił sobie, że
gdzieś już go widział, że skądś go zna.
–
Do
zobaczenia w szkole, za tydzień. Masz czas by się nauczyć, bo
dobrze wiesz, że cię spytam. Nie daruję ci podstaw – uprzedził
zachrypłym głosem i odszedł przez krótki moment mając ciągle
odwróconą głowę i wbity wzrok w dwudziestolatka.
–
On
cię uczy? – zapytał nieco przerażony Mateusz.
–
No,
historii i informatyki – odpowiedziała Kornelia i przykucnęła
przy Antku by poprawić mu spodnie i wciągnąć do nich podkoszulkę,
którą chłopiec miał na sobie. – A wy się skądś znacie?
–
Nie
– skłamał.
–
Wyglądało
jakbyście się znali.
–
Nie
znamy się! Może gdzieś go widziałem, ale nic więcej! –
krzyknął. Po chwili się pohamował i uśmiechnął. – Tany,
tany? – zapytał Tośka, a ten rozumiejąc o co jego ojcu chodzi od
razu wcisnął przycisk plastikowego radyjka wbudowanego w
samochodzik na akumulator. Do tego radia był podłączony tani
odtwarzacz Mp3, który teraz wygrywał przez głośniki dziecięcą
piosenkę z bajki Tabaluga.
Póki co to rozdział na 30.10.2015, ale być może jeszcze uda mi się do tego czasu poprawić i opublikować kolejny, w którym jest nieco więcej o Sandrze i wyjaśnia się co Piotra i Mateusza łączy.
Pozdrawiam.
W odpowiedzi na mój komentarz pod poprzednim rozdziałem napisałeś: (...) „być może po kolejnym rozdziale uznasz, że był za surowy, albo za mało pedagogiczny." Nie, wcale nie uważam, że Piotr był surowy. Psychologowie i nie tylko, trąbią o tym, że bicie dziecka jest niepedagogiczne i nic dobrego nie przynosi, że agresja rodzi agresję itd. Prawda jednak jest taka, że dziecko czasem potrafi tak wkurwić, że spranie mu tyłka jest pierwszą reakcją (której później zazwyczaj się żałuje). Rozumiem Piotra i być może podobnie zareagowałabym w takiej sytuacji, jak ta z autobusem, chociaż trudno mi powiedzieć, bo w końcu to nie byłoby moje dziecko. Miał prawo być wściekły, dziecko, które znajdowało się pod jego opieka i za które był odpowiedzialny wycina nagle taki numer. Akcja - reakcja. Rozmowa z Kaśką, też jak najbardziej naturalna, i tu też pewnie zachowałabym się tak samo. Narozrabiałaś, masz szlaban. A to, że Kaśka mu wytknęła, że nie jest jej biologicznym ojcem musiało zaboleć, podobnie jak forma jej przeprosin. Kaśka, jak większość nastolatek uznaje, że najlepszą obroną jest atak. Za żadne skarby świata nie przyzna się, że postąpiła źle, a pewnie niedługo stwierdzi, że to wina Piotra i Magdy, że ona robi takie rzeczy. Ot, pokręcona logika dzieciaków w tym wieku (chociaż trzeba przyznać, że zawsze jest w tym odrobina racji) Podsumowując, sytuacja między Piotrem i Kaśką jest tak naturalna, że przyjmuję ją bez zastrzeżeń.
OdpowiedzUsuńPodobała mi się reakcja Kornelii na nagi tors Piotra XD To rzeczywiście może być coś, co pobudza wyobraźnię.
Czekam na wyjaśnienia w sprawie powiązań między Mateuszem i Piotrem
Na koniec: „niczym nieproszone goście w drzwiach" - nieproszeni goście :)
Pozdrawiam,
Lamia
Ja się nie zgodzę, że zawsze agresja rodzi agresję. Oczywiście jestem przeciwny znęcaniu się nad słabszym i stosowaniu jakiś wymyślnych kar fizycznych czy cielesnych, ale uważam, że czasami brak reakcji, brak tego klapsa też przyczynia się do agresji dziecka, które uważa, że może bić i i tak nikt mu nie odda. Dzieci tak naprawdę są różne, a psychologowie i ci inni wszystkich mierzą tą samą miarą. Ich zdaniem klaps szkodzi każdemu dziecku, a dwie czy cztery dekady temu psychologowie uważali, że każdemu pomaga i jest naturalną i odpowiednią karą za występek berbecia.
UsuńJa piszą, że Piotr zachowa się za surowo czy niepedagogicznie miałem na myśli słowa jakie skierował do Kaśki. Bo powinien usiąść i spokojnie pogadać, anie... "idź sobie szukaj biologicznego ojca".
Nie każdy nastolatek jest taki sam, są tacy co przyznaliby się, że postąpili źle. Kaśka jest jednak jaka jest, taka jak większość, i jeśli się przyzna, że postąpiła źle, to tylko po to by tym sposobem coś ugrać dla siebie.
Faktycznie nieproszeni, bo goście nieproszeni. Poprawię.
Powiązanie Piotra i Mateusza wyjaśni się już w kolejnym rozdziale.
Pozdrawiam.
Ilu rodziców, tyle poglądów na wychowywanie dzieci :D
UsuńRównież jestem przeciwna znęcaniu się i stosowaniu wymyślnych kar fizycznych, ale przyznam się (bez bicia), że moim dzieciakom nieraz klaps się przykleił do tyłka. Każde dziecko jest inne, i nie do każdego dociera tłumaczenie.
Co Piotr powinien zrobić, a co zrobił? Piotr zareagował najnormalniej w świecie. Był wkurzony, a w gniewie mówi się różne rzeczy. Przez takie zachowanie Piotr wydaje mi się bardziej prawdziwy i naturalny.
Pozdrawiam :)
Wiedziałam, że to wszystko musi się skończyć awanturą. Uważam, że Piotr długo wytrzymał z wybuchem, bardzo, bardzo długo trzymał nerwy na wodzy, ale w końcu nie wytrzymał i huknął na smarkulę i wcale się temu nie dziwię. Przyznam szczerze, że ja osobiście chyba nie dałabym rady tak długo nie krzyczeć, pewnie bym zaczęła, jak tylko taka delikwentka pojawiłaby się w drzwiach. Kaśka przez chwilę wpadła w panikę, ale szybko odzyskała rezon, nie ma to jak pomysłowość nastolatki. Może nie powinnam się śmiać, ale rozbawiła mnie scena , jak Kaśka uspokajała samą siebie, jak rzuła gumę, żeby przypadkiem Piotr, albo Magda nie wyczuli alkoholu i papierosów. A te jej kłamstwa w żywe oczy, ma dziewczyna nerwy, szła w zaparte. A nawet jak się wydało to bezczelnie próbowała obrócić wszystko w nic nieznaczący incydent, naiwna. Czy jej się wydawało, że Piotr da się nabrać? Te jej przeprosiny, lekceważący ton, jakby mówiła do kolegi, a nie do ojca, bo pomimo, że wysuwa jako koronny argument, to, że Piotr nie jest jej biologicznym ojcem, to dla mnie on jest najprawdziwszym z ojców. Bo ojcem nie czyni faceta plemnik, dzięki któremu powstał taki młody człowiek, a to, że się nią opiekuje, kocha i dba, to właśnie czyni z niego ojca, a nie ojczyma. Wyobrażam sobie, jak bardzo musi go boleć, za każdym razem jak Kasieńka, z bezczelną, hardą miną wykrzykuje, że nie jest jej ojcem. Może Piotr nie był zbyt miły, kiedy nakrzyczał na Kaśkę, że jak jej nie pasuje jako ojciec, to niech poszuka tego prawdziwego, ale myślę, że młodej należał się kubeł zimnej wody na otrzeźwienie, może w końcu coś do niej dotrze, choć myślę, że jeżeli nawet, to i tak jeszcze długa droga przed nimi. Wcale nie uważam, że szlaban jaki dał Kaśce Piotr jest za surowy, jest przewinienie, jest i kara, przyznaję, że dość dotkliwa, bo wiąże się to z odwołaniem wyjścia do teatru, ale trudno, ona ma piętnaście lat, a nie pięć i musi nauczyć się ponosić konsekwencje.
OdpowiedzUsuńOsobiście jestem przeciwniczką bicia dzieci, bo uważam, że bicie tak naprawdę nic nie daje, a jest to tylko i wyłącznie pokazanie frustracji dorosłego, który w inny sposób nie potrafi poradzić sobie z dzieckiem. Tylko, że to teoria, a w praktyce nie wiem jakbym się zachowała, gdyby moje dziecko tak postąpiło, mogę się jedynie cieszyć, że moje dzieci nigdy nie poddały mnie takiej próbie. Dlatego nie mogę też tak z czystym sumieniem potępić Piotrka, za lanie , które sprawił siedmioletniej Kaśce, myślę, że wielu ojców w takiej sytuacji, nie zawahałoby się przed przetrzepaniem dziecku tyłka. Chociaż pewnie ktoś może wytknąć, że on wtedy nie tylko nie był jej ojcem,czy ojczymem, a był tylko przyjacielem matki i nie miał prawa tak się zachować, może i nie miał, ale ta cała sytuacja, strach o dziecko tak nim wstrząsnęło, ze po prostu zabrakło mu innych argumentów, ważhne, że on nigdy później takich argumentów i metod nie stosował, a pewnie Kasia nieraz dawała powód.
Antoś jest cudowny i ten jego samochodzik, mały, słodki kierowca, uwielbiam to jego ceść.
Po raz kolejny jakaś iskra przebiega pomiędzy Kornelią, a Piotrem, wyobrażam sobie jak na dziewczynę podziałał nagi tors Szmita, jeszcze chwila i zaczęłaby się ślinić.
Zastanawiam się, skąd Mateusz zna Piotra, bo on okłamał Korni, czemu był przerażony, tym, że Szmit uczy Kornelię, jestem bardzo ciekawa co sie za tym wszystkim kryje.
Czyli ty uważasz Piotra za ojca, a nie ojczyma. Magda też. Właściwie oni nie są do końca nieudanym małżeństwem i w przypadku Kaśki to akurat trzymają wspólny front; Ciekawe czy tak zostanie, gdy Piotrek przyzna się do zdrady, bo się przyzna,
UsuńCierpliwości. Za niedługo się wyjaśni skąd Piotr i Mateusz się znają.
Coraz bardziej się wciągam. Kaśka coś kombinuje, mamnadzieję, że nic więcej niż typowa nastolatka. Na razie chyba zbytnuio się nie przejęłą słowaqmi Piotra,byleby jakieś niemiłe wydarzenia jej nie udowodniły, że ojczym może mieć choć trochę racji... Jakimś cudem Szmit znów sie natknął na KOrnelię i jej dziecko, hm., to aż za dużo tych zbiegów okoliczności. Tym razem jednak okazało się,że pojawił się tez Mateudsz, kttórego Piotr zna i umieram z niecierpliwości,aby dowiedzieć się skąd. nie wydaje mi się, aby była to jakaś zwykła znajomość, cos mi tu śmierdzi... raczej nie pałają do siebie sympatią, owszem, rpzy Kornelii może byłoby dziwnie mówić, że się znają, ale coś musi byc na rzeczy...Z niecierpliwością czekam więc na następny rozdział. i ciekawe, co porabia Sandra, skoro jest taka niedostępna, hm...
OdpowiedzUsuńW opowiadaniu faktycznie jest bardzo dużo zbiegów okoliczności, ale akurat Piotr Kornelię spotkał raz, tylko teraz w parku. Wcześniej, to sam się wybrał do jej domu.
UsuńSkąd się panowie znają, będzie w kolejnym rozdziale. Planuje dziś go poprawić i dodać.
Sandra też będzie w kolejnym rozdziale.
I Szmit wreszcie pokazał Kaśce, że nie życzy sobie jej wagarowania i olewającego stosunku do jego słów. Może nie bije się dzieci, ale jak osiem lat wcześniej wybiegła na ulicę przed autobusem to miał prawo jej jednak przyłożyć. Nigdy więcej tego nie zrobił, gdyż jego poglądy mówią wyraźnie, iż przemoc nie jest rozwiązaniem. Kornelia jak widać zaczyna się pomału interesować Piotrem xD W każdym razie zastanawia mnie właśnie fakt skąd zna się z Mateuszem?
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
Pozdrawiam Lex May
W Polsce bicie dzieci to przestępstwo. Jest taki artykuł mówiący o nietykalności cielesnej, czy jakoś tak ;-)
UsuńSkąd Szmit i Mati się znają wyjaśni się w kolejnym rozdziale.
Kurcze, w tamtym rozdziale Piotr z Kaśka jeszcze tak swobodnie na luzie rozmawiał, ona tez, niby swoje "fochy" strzelał, ale dobrze z nim miała i zupełnie nie rozumiem jej toku myślenia i działania (cóż, może dlatego że od zawsze byłam raczej ta grzeczna i posłuszna córeczka, choć tacie nadal Lubie dać w kość, a nasze utracili, choć w zupełnie innym wymiarze, były podobne do tych z poprzedniego rozdzialu).
OdpowiedzUsuńAle Kaśka nawet mnie zdenerwowała i mmiałam ochotę wykrzyczeć jej to, że Piotr się nią zajmuje jak własnym choć wcale nie musi, a jeszcze ma do niego pretensje o wszystko. Mimo wszystko na koniec trochę mi się jej szkoda zrobiło tak samo jak Piotra, kiedy Kasia wykonała mu, ze nie jest jej ojcem i w ogóle. Kurcze Piotr w takiej wersji mnie przeraził, naprawdę. Miał prawo się zdenerwować i wszystko, bo Kaśkę trzeba było ustawić, ale mówienie 15 latce, żeby szła i szukała swojego ojca, było odrobinę zbyt chamskie jak na takiego człowieka.
Wrócę jeszcze do poprzedniego rozdzialu i wspomnę o tym, że spodobała mi mi się rozmowa koleżanki Korneli z Piotrem. Dyskutowali na przeróżne tematy, co pokazało Piotra w bardzo dobrym świetle. Był otwarty na poglądy innych i on wyraził swoje zdanie nie narzucają z góry dziewczynie ze to co on mówi jest święte bo jest nauczycielem ;)
Ach, jakąś zagadka z przeszłości się kryje. Juz jakiś czas temu, kiedy Piotr i Mateusz wspominali coś o swojej przeszłości dało mi to do myślenia. Zastanawiałam się czy to tylko zwykły zbieg okoliczności czy serio coś ich będzie łączyć.
Korneli mina musiała być bezcenna, kiedy Piotr zaczął się przed nią rozbierać :D
Pozdrawiam serdecznie!
Zuza
polowanie-na-magie.blogspot.com
Dlaczego to było zbyt chamskie jak na takiego człowieka? W emocjach był, poza tym on już był wcześniej chamowaty.
UsuńFakt, Szmit nikomu nie narzuca swojego zdania, a wielu nauczycieli uważa, że tylko oni mają racje i ich poglądy mają słuszność.
Zbieg okoliczności jeśli chodzi o wspomnienia Piotra i Mateusza - to już mogę zdradzić, bo w kolejnym rozdziale się wyjaśni.
Nadrobiłam! Yeah, yeah, yeah!
OdpowiedzUsuńPopieram Piotra, dobrze wygarnął Kaśce. On ją wychowuje, stara się, kupuje jej te wszystkie bilety, a ta gówniara jeszcze wagaruje i podrabia podpisy matki. Ja rozumiem, wagary przecież każdemu się zdarzały, nawet Migotka od czasu do czasu zrywała się ze szkoły, ale to nie było notoryczne uciekanie. Myślę, że Kasia za bardzo przyzwyczaiła się do tego, że wszystko ma i wszystko jej wolno. Sama nawet powiedziała, że nie chciałaby mieć rodzeństwa, a to zapewne dlatego, że musiałaby zacząć się dzielić wszystkim. Od swoich gadżetów, zabawek i rzeczy począwszy na rodzicach skończywszy. Może i Piotr przesadził z tą koszulką i szukaniem ojca na mieście, jednak był zdenerwowany i zapewne gdy emocje opadną dostrzeże jak bardzo go poniosło. Ciekawa jestem czy ten wstrząs jakoś wpłynie na Kaśkę, a jeżeli tak to jak bardzo? Zacznie uczęszczać na zajęcia, czy wręcz przeciwnie - będzie jeszcze bardziej dokazywała i robiła na przekór swojemu ojczymowi?
Jest jednak coś z czym się nie zgadzam. Piotrek wierzy w zasadę "nie bić", jednak ja uważam, że to głupia zasada. Tzn nie jestem za katowaniem dzieci, broń Boże, ale uważam że klaps w tyłek czy porządne nawrzeszczenie nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Przecież kiedyś dzieci wiecznie dostawały po łapach, po tyłkach, nawet od swoich nauczycieli, a teraz to każdy chucha, dmucha i potem rosną takie bandyty :D
Boże, ale ze zua kobieta xD
Nie żebym była jakąś tyranką, ale uważam, że dziecko musi wiedzieć co mu wolno a co nie. Powinno słuchać rodziców, a nie wchodzić im na głowę. W pewnym momencie Kaśka skojarzyła mi się z Zu z bloga Takiej Miłości, chociaż zupełnie nie wiem dlaczego, bo przecież Zuza była w ogóle zbuntowana i na każdym kroku doprowadzała Huberta do białej gorączki. Mam jednak nadzieję, że Kasia taka nie będzie i że ma nieco więcej oleju w głowie.
Coś czułam, że jak Piotr wyjdzie to natknie się na Kornelię i Antka :D Nie ma to jak stać na gołej klacie przed własną uczennicą. Piotruś nie przejmuj się, każdy uzna to za normalne, poważnie :D
Mateusz wyraźnie popadł w szok. Ewidentnie tych dwoje się zna, tylko pytanie skąd? A może są braćmi, albo mają jakąś wspólną przeszłość? Robi się coraz ciekawej.
P.S Dlaczego nie dziwi mnie reakcja Korneli na widok nagiej klaty nauczyciela? Ach te nastolatki :D
Pozdrawiam i czekam na kolejny! ;*
Kaśka nie będzie jak Zu. Myślę, że będzie nawet gorsza, bo bardzo mściwa, ale jeszcze nie na tym etapie. Ona nie będzie umiała wybaczyć Piotrowi, że zdradzał jej matkę.
UsuńTak, kiedyś przez całe wieki dzieci obrywały i nagle się ktoś pojawił i uznał, że kiedyś było źle i czas na nowe i teraz mamy nowe. Nie oceniałbym tak po okładce, że ja łysol przy trzepaku to zaraz bandyta, ale... mamy teraz czas pieniądza i to jest najwyższa wartość dzieciaków, co myślą, że wszystko im się należy. Te dzieci mają dużo praw i żadnych kar, bo postaw teraz kilkulatka, takiego 5-10 do kąta, nie stanie, a szarpać nie można, krzyczeć nie można, nagradzanie to przekupstwo i nauka niezdrowej rywalizacji, karanie to zastraszanie... trochę to takie obchodzenie się z dziećmi jak z jajkiem - moim zdaniem.
"ach te nastolatki"? Co ty nie powiesz? Pewnie jakbyś sama taką klatę widziała to byś sikała z radości, a tu... tylko można sobie powyobrażać, że się jest na miejscu Nelki :)
Dosadny tytuł rozdziału. I jak bardzo prawdziwy ;>
OdpowiedzUsuńZgubiłeś kropkę i w :D ,,Usiadła na nim i wpatrywała się okno przed sobą. Było duże i prowadziło na taras"
Kasia... Myśli, że taka cwana jest... ;)
,,Odłożył ją na blat i odwrócił się by móc spojrzeć na nastolatkę." Znów brak przecinka XD ,,Odłożył ją na blat i odwrócił się, by móc spojrzeć na nastolatkę." I tutaj: ,,Chcesz wiedzieć, co było?" Przed co ;> I: ,,– Nie było cię dzisiaj w szkole – oznajmił siląc się na spokój. – I to nie pierwszy raz gdy cię tam nie było – dodał." Powinno być: ,,– Nie było cię dzisiaj w szkole – oznajmił, siląc się na spokój. – I to nie pierwszy raz, gdy cię tam nie było – dodał." Oraz: ,,– No okay – rzuciła w taki sposób jakby pozwalała mu się wygadać i miała nadzieję iż szybko skończy i się od niej odczepi." A powinno być: ,,– No okay – rzuciła w taki sposób, jakby pozwalała mu się wygadać i miała nadzieję, iż szybko skończy i się od niej odczepi." Zawsze ci te przecinki umykają. Ale często tak jest, że człowiek szybko pisze i czasami zapomni postawić ;> Było jeszcze kilka błędów z interpunkcją. Chyba przed ,,iż" brakowało przecinka i jeszcze kilka. Zwróć na to uwagę, gdy będziesz poprawiał rozdział :)
Kłamstwo zawsze w końcu wyjdzie na jaw... ale chociaż próbowała...
No nieźle ;/ Nie dziwię się, że zabolało to Piotra. Kocha Kasię i dba, jak o własną córkę. A ona jest na tyle rozpieszczona, że pozwala sobie na o wiele za dużo. Mam nadzieję, że to, co Piotr jej powiedział, da jej do myślenia.
Jako dziecko miałam podobną sytuację... Szłam z tatą za rękę, a z jego drugiej strony była moja młodsza siostra, która trzymała się mamy. Wyrywałam się tacie, bo chciałam iść do mamy i pamiętam, że nagle udało mi się wyrwać i pobiegłam, a staliśmy właśnie przed przejściem dla pieszych... Ledwo umknęłam samochodowi i zadowolona stanęłam koło mojej mamy. A potem... No. Nigdy nie widziałam tak złego, a zarazem przerażonego i odczuwającego ulgę mojego tatę. A dziecko nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo jest to niebezpieczne.
Uuuu... Może Piotr ma naprawdę coś wspólnego z Mateuszem... Ciekawe...
Pozdrawiam!
nowa-w-hogwarcie.blogspot.com
Ta napięta atmosfera między ojczymem, a Kaśką sprawiła, że aż mną ciarki przeszły! Chociaż nawet polubiłam tą małolatę, to jednak nienawidzę takiego zachowania wobec jakiegokolwiek dorosłego osobnika, jakie młoda ma wobec Piotra. Nieważne, że nie jest jej ojcem, ani wujkiem , ani Bóg wie kim tam jeszcze bliskim, ale Piotr miał rację - to on ją teraz wychowuje, zarobione pieniądze przeznacza na jedzenie dla niej, ubiór, zaopatrzenie do szkoły itd. a ona zachowała się bezczelnie! W sumie nawet się nie rozkleiłam, ani nawet żal mi się jej nie zrobiło, gdy zaczęła płakać. Czasami sama tak mam, że po krótkim przemyśleniu na temat tego, co mi się przytrafiło, mówię sobie " no, chyba sobie zasłużyłam na to, muszę to przetrwać".
OdpowiedzUsuńCały Mati i jego zazdrość :)
To się Kaśka doigrała. Nie dziwię się że Piotr się wkurzył o te wagary. Ona zdecydowanie przegina z zachowaniem. Myśli, że jej wszystko wolno, szkoda tylko że uważa, że Piotr nie jest jej ojcem,bo to on ją utrzymuje, wychowuje i spełnia jej zachcianki. Mam nadzieję że ich relacje się poprawią,i jakoś się dogadają, ale nie jest mi jej żal. Ciekawi mnie co łączy Piotra i Mateusza, ale zapewne dowiem się tego wkrótce.
OdpowiedzUsuńhttp://buntowniczkazezlamanymsercem.blogspot.com/
" Słowa pasierbicy faktycznie gdzież bardzo głęboko go ubodły," gdzieś
OdpowiedzUsuń"chwile po tym jednak powściągnął nerwy" chwilę
"mając świadomość, że potem pójdzie na siłownie" siłownię
Najbardziej intryguje mnie teraz właśnie kwestia znajomości Piotra i Mateusza, więc mam nadzieję, że niedługo będę w stanie zaspokoić moją ciekawość.
A co do samego Piotra, nie uważam, by zachował się źle wobec Kaśki, zbyt wybuchowo; jak już wspomniałam pod poprzednim rozdziałem, sama zasłużyła sobie na taką reakcję przez swoje zachowanie i brak szacunku wobec rodziców. A już najbardziej wkurza mnie, gdy rzuca hasła w stylu: nie jesteś moim ojcem. Jak trzeba po pieniądze czy inne przyjemności, to wcale jej ten fakt nie przeszkadza, dopiero gdy mężczyzna żąda jakiegokolwiek posłuchu czy szacunku, ona nagle stwierdza, że nie ma do niej żadnych praw. No ale z drugiej strony to jeszcze dziecko, a wiadomo, że okres buntu i te sprawy robią swoje - co wg mnie w ogóle jej nie usprawiedliwia, po prostu nieco tłumaczy zachowanie.
Pozdrawiam i weny!
Kaśce Piotr odowiada w roli tatusia kiedy rozpieszcza, poświęca jej czas, kupuje różne rzeczy, ale jakby nie daj Boże nagle chciał ją karać i narzucać jakieś ograniczenia to przecież nie jest jej ojcem. Szkoda mi go, bo widać, że go to rani, chociaż może już się przyzwyczaił jeżeli do czegoś takiego w ogóle można się przyzwyczaić. Coraz bardziej się zaczynam do faceta przekonywać, bywa spoko np kiedy uprzedził Korni, że ją zapyta no i ma facet fajne podejście do dzieci. Trochę się zdziwiłam jak zaczął się przy niej rozbierać. Oczywiście Mateusz na końcu jak zwykle musiał się pojawić i wyjechacze swoją chorą zazdrością.
OdpowiedzUsuńFaktycznie ojciec to coś więcej niż dawca plemnika. Często też dziedziczymy nie tylko cechy genetycznie, ale przejmujemy po kimś zachowania po przez obserwacje i wydaje mi się, że Kaśka choć nie jest biologiczną córką Piotra to również ma coś z niego, tę zaciętość. Ma także coś z matki, czyli - "tylko moje zdanie się liczy". xD
OdpowiedzUsuńPodobało mi się jak jej przygadał. Może nie był przy tym szczególnie miły, ale czasami tak trzeba. W ogóle spodobał mi się bardzo w roli ojca, jest taki bezdyskusyjny i konsekwentny, jednak nie chciałabym mieć takiego taty, gdy byłam nastolatką. Fajnie się z takim pośmiać i pożartować, ale... jak dla mnie za surowy. Mógłby wrzucić na luz i trochę darować, choćby ten teatr odpuścić i pozwolić jej iść.
http://takamilosc.blogspot.com/
Problemów wychowawczych ciąg dalszy. Kaśka nie zdaje sobie sprawy, jak teraźniejsze zachowanie się na niej odbije w przyszłości. Picie i palenie? Zdecydowanie może się dzięki temu wpasować w towarzystwo, ale czy to ma jakikolwiek sens? Jedyne, co zrobi, to się uzależni, a potem w przyszłości będzie zarabiać i połowę tego, co zarobi przeznaczy na fajki. No ale teraz wydaje jej się to super.
OdpowiedzUsuńAłć. Mnie też by zabolały takie słowa. Piotr się stara, robi wszystko, co w jego mocy, próbuje nawet sprawić, żeby wyszła na prostą. Ale widocznie Kaśka pomocy nie potrzebuje. Mogłaby jednak nie ranić aż tak bardzo ludzi, którym na niej zależy. I dostała to, na co zasłużyła. Może coś do niej dotarło. Oby, bo Piotr musiałby być aniołem, żeby mieć do niej tyle cierpliwości.
Nie spodziewałam się, że Piotr byłby zdolny podnieść rękę na dziecko. I to siedmioletnie. Ale mała zasłużyła na taką karę. To była strasznie lekkomyślne. Piotr miałby straszne wyrzuty sumienia, gdyby się jednak okazało, że Kasia nie była wystarczająco szybka.
Ten facet coraz bardziej mnie zaskakuje! Rozebrał się w parku, przed Kornelią i jej małym dzieckiem? Tego się nie spodziewałam. ;D
Co takiego ukrywa Mateusz? Jestem bardzo ciekawa, skąd mogliby się z Piotrem znać.
Pozdrawiam ;)
Nie dziwię się, że słowa Kaśki mocno Piotra zabolały. Facet poświęcił jej wiele czasu i zachowywał się, jak prawdziwy ojciec. Właściwie moim zdaniem, to on jest jej ojcem, no bo proszę, co niby ten biologiczny dla niej zrobił, oprócz tego, że zniknął z jej życia? Źle, że robi sobie, jak jej wygodnie. Jak mi coś załatwisz, to jesteś moim ojcem, a jak zaczynasz czegoś ode mnie wymagać to jednak nie jesteś. Szczeniackie podejście, więc mam nadzieję, że Kaśka przeprosi go porządniej, niźli to „sorry”, którego osobiście nienawidzę. Anglikanizm jest w porządku, jest pomocny, ale tym, pożal się Boże, „sorry” rzygam.
OdpowiedzUsuńCiekawe skąd Mateusz i Piotr się znają. Czemu Mati tak dziwnie zareagował? Ciekawi mnie to mocno, więc biegnę dalej z nadzieją, że będzie tam wyjaśnienie!
CM Pattzy
Borze zielony, zanim przejdę w ogóle do czytania, muszę wspomnieć, że sam tytuł rozdziału zarówno teraz, jak i wcześniej, wzbudził we mnie bardzo wiele emocji – bo to kwintesencja tego, co sama myślę i co mogłabym powiedzieć własnemu „ojcu”. Temat wrażliwy, przynajmniej dla mnie, zresztą właśnie dlatego lubię Piotra – bo jest dobrym ojcem dla dziewczyny, która momentami zdecydowanie na to nie zasługuje. Geny to nie wszystko, a ja miałam okazję przekonać się o tym nie raz. Nie każdego ojczyma stać na to, żeby zasłużyć na miano ojca i odwrotnie – nie każdy ojciec „na papierze” jest nim naprawdę.
OdpowiedzUsuńKaśka po raz kolejny mnie załamuje. Nie żebym nie rozumiała koncepcji „wagarów”, ale dziewczyna chyba zgłupiała, jeśli sądziła, że coś takiego może pozostać niezauważone. Czekałam na to, aż Piotr urządzi jej scenę, no i się doczekałam, chociaż patrząc na jej podejście… To faktycznie jak mówienie do ściany – z czego ściana przynajmniej sprawiałaby wrażenie tego, że słucha, zamiast przeglądać fejsa i bawić się telefonem. Co więcej, jak jeszcze urwanie się z zajęć bym zrozumiała, może nawet podrobienie podpisu (głupota dzieci bywa niepojęta), tak kwestia alkoholu i papierosów… Ale może to ja jestem niedzisiejsza? Och, well… Rocznik ’95, czas umierać.
Wiedziałam, że ten komentarz go zabili – to, że nie jest jej ojcem. Słowa ranią, a Kaśka nie mogła powiedzieć niczego gorszego. Takie rzeczy można wykrzyczeć komuś, kto w rzeczywistości nie zachowuje się jak członek rodziny. Gdyby powiedziała to biologicznego ojcu, który ją zostawił, to byłoby zrozumiale, ale w tej sytuacji… Nie dziwię się, serio. Facet ma naprawdę wiele cierpliwości, poza tym w każdej scenie traktował ją tak, jak powinien – czasami lepiej niż sobie zasłużyła. No i to „sorry” to już był szczyt wszystkiego; gdyby nie to, że zaczęła płakać, uznałabym, że z tego dziecka nic już nie będzie. Ale łzy dają nadzieję, że może coś dotarło, chociaż to nie jest takie proste…
Teraz się zastanawiam, ile osób na scenę o biciu dziecka zareagowało: „O Boże, tak nie można!”. Cóż, ja nie – bo Piotr nie wygląda mi na zawodowego kata, który z przyjemnością zdaje ból. Po akcji z samochodem puściły mu nerwy. Wychowawcze to, czy nie… Na pewno zapamięta na długo, a i Piotr musiał źle czuć się z tym, co w nerwach zrobił. Dla rodzica cierpienie dziecka zawsze jest trudne, ale prawda jest taka, że dobry rodzic nie idzie przed dzieckiem, usuwając z jego drogi wszystkie przeszkody, ale idzie za dzieckiem – by to mogło samo pokonywać przeszkody i by móc złapać je zanim upadnie. Nie sądzę, by spokojna rozmowa zawsze wystarczyła, a po czymś takim… Cóż, Kaśka na pewno nigdy więcej nie przebiegła przed autem – i choć to okrutne, lepiej żeby dostała po tyłku niż skończyła na wózku albo cmentarzu.
Piotr znowu wpadł na Kornelię i jej synka. Podoba mi się jego podejście do Antosia, poza tym widać, że Szmit przekonał się do matki małego… Na pewno lepiej ją rozumie. Scena z przebieraniem trochę zabawna, zwłaszcza reakcja Neli, chociaż nie będę doszukiwała się tutaj drugiego dna – dziewczyny równie reagują na dobrze zbudowanych mężczyzn. Bardziej zastanawia mnie Mateusz, który jak nic coś ukrywa, jestem tego pewna; coraz bardziej mnie przekonuje teoria, że on i Piotr…
Ale nie uprzedzajmy faktów.
Zostawiam uroczą rodzinkę na spacerze i tańcu, a sama pędzę się przekonać, co wydarzyło się później.
Nessa.
Okej, dzisiaj tutaj
OdpowiedzUsuńNie ogarniam trochę tej matki, ona jest jakaś kosmiczna. Raz że nigdy w życiu bym nie pozwoliła, by jakiś obcy facet zbił moje dziecko, jakąkolwiek głupotę by nie zrobiło. Nigdy, po prostu nie ma szans. Takie bicie jest poniżające, a jeszcze przez jakiegoś...wujka? Makabra. No a teraz jest jeszcze gorzej, bo matka to powinna pierwsza dać jej karę, a nie sobie żartować o jego humorze. Ta babka jest patologiczna i powinna pójść się zbadać. Nic dziwnego, że z tej dziewczyny rośnie takie ziółko. Ona ma w ogóle jakieś zasady w tym domu?
Zastanawiam się chociaż, czy Piotr będzie w tej swojej karze konsekwentny.
Powiem ci, że ten moment "Patrz na mnie do cholery, gdy do ciebie mówię!" naprawdę mnie poruszył, bo idzie w kierunku prawdziwej przemocy domowej. Wiem, że to wszystko idzie w kierunku "ojcem jest ten, kto wychowuje", ale mimo wszystko taka agresja, nie tylko fizyczna, ale przede wszystkim słowna, niewiele daje. Ona faktycznie ustawia dziecko jak pionka, ale nie pozwala mu zrozumieć DLACZEGO coś jest złe.
Tyle ode mnie
Pozdrawiam ; )
Tak, w Magdzie jest jeden główny problem, ale on tkwi w większości z nas, tylko nie u każdego się tak mocno uaktywnia. Zmierzam do tego, że każdy z nas ucieka do tego w czym jest dobry albo tam gdzie się dobrze czuje. Ona dobrze się czuje w pracy, bo tam odnosi sukcesy.
UsuńPiotrek sam jak widzisz nie popiera tego, że podniósł rękę na dziecko, jednak nie wydaje mi się, by patologicznym było to, iż on daje kary i nawet tego z matką dziecka nie konsultuje. Według niego jak i według Magdaleny on jest ojcem Kaśki, choć niebiologicznym.
Podniesienie głosu na dziecko uważasz za agresję? Czyli twoim zdaniem powinno się chować pod kloszem, w poczuciu że nikt nigdy nie skrzyczy? Moim osobistym zdaniem to by było bardziej dla dziecka krzywdzące niż okazywanie mu emocji, także tych negatywnych. Niewielu z nas jest stoikami i także uważałbym wrzaski za przemoc, gdyby w rodzinie były na porządku dziennym, a nie pojawiały się, gdy dziecko naprawdę podpadnie. Lub gdy mąż naprawdę podpadnie, bo ja np zrozumiałbym, gdyby facet dostał od kobiety zjebę za to, że padła mu komórka, były korki, a ona się martwiła. To nawet pewien rodzaj troski, krzykiem wyrażany.
Moim zdaniem nic nie usprawiedliwia matki, która olewa swoje dziecko i w zasadzie nie ma znaczenia, gdzie ona się dobrze czuje. Posiadanie potomstwa to odpowiedzialność a nie hobby, które może się po czasie znudzić. Nie ma dla Magdy żadnego usprawiedliwienia :D
UsuńA w sprawie Piotra, to kiedy on ją uderzył, nie był dla niej nikim bliskim, tylko jakimś wujkiem. A że Magda sobie coś myślała to wiadomo - koszmarna z niej matka, próbuje zrzucić swoją odpowiedzialność na innych ;p
Podniesienie głosu jest zawsze agresją, chociaż wiadomo, że człowiek nie działa ściśle wedle scenariusza i nad sobą nie panuje (zwłaszcza jak jest cholerykiem). Natomiast tutaj to zachowanie Piotra moim zdaniem przekroczyło pewną granicę. I nie, nie jestem zwolenniczką bezstresowego wychowywania, gdzie rodzice pozwalają, aby ich dzieci robiły, co chcą. Jednak w tym wszystkim trzeba znaleźć złoty środek, a ten fragment "Patrz na mnie do cholery, gdy do ciebie mówię! - Wejrzała się, ale tylko na krótką chwilę, więc pokonał dystans pół kroku, który ich dzielił i chwycił za jej podbródek i policzki." to ostra przesada.