Piotr
Szmit – niewychowawczy wychowawca, niebiologiczny ojciec i
niewierny mąż, od niepamiętnych czasów cierpiał na specyficzny
rodzaj bezsenności. Po prostu najchętniej spałby wtedy, kiedy nie
ma takiej możliwości, bo trzeba wstać do pracy, pracować, albo
gdzieś iść. Natomiast kiedy miał wolne, nikt mu nie przeszkadzał,
a w domu panowała błoga cisza, to pomimo zmęczenia, wygodnego
łóżka i zamkniętych do granic możliwości powiek, Morfeusz
wypraszał go ze swojej krainy.
Teraz
było podobnie. Piotrek lenił się w wielkim, sypialnianym łóżku,
okryty do połowy kołdrą odzianą w brązową satynę i walczył
sam z sobą, by choć na moment się zdrzemnąć.
W
tym samym czasie Kaśka nie trudziła się pukaniem. Wpadła do
pokoju rodziców, podciągnęła rękawy bluzy po same łokcie i
wspierając dłonie na biodrach zapytała:
–
Załatwiłeś
bilety na to przedstawienie?
–
Usiłuję
spać – odburknął i przewrócił się na drugi bok, ciągle
udając zaspanego. Niezauważalnie wsunął dłoń pod poduszkę,
wymacał ukryte pod nią trzy kartoniki. Odwrócił się na plecy,
szeroko otworzył oczy i wyciągnął dłoń z biletami przed siebie.
Kaśka
pisnęła z podekscytowania, klasnęła w dłonie i rzuciła mu się
na szyje, wcześniej oczywiście zabierając bilety z jego rąk.
–
Jesteś
Bogiem!
–
Uważaj
na słowa, bo się jeszcze tutaj jakiś Chrystus przypałęta z
niepokalanego poczęcia i będzie od ciebie żądał byś się mną
podzieliła – uprzedził niezwykle poważnie, choć Kaśka
wiedziała, że on żartuje.
Dziewczyna
musnęła ustami policzek ojczyma, i zupełnie nie zrażała się
tym, że mężczyzna, do którego się przytula jest niemal nagi.
Właściwie to nastolatka zdawała się tego nie zauważać. Jednak
to było coś co jej matka zauważyła niemal od razu. Wystarczyło,
że Magda wpadła do sypialni, a już ze skrzywioną miną, zapytała
ganiącym tonem:
–
Co
wy wyprawiacie!?
–
Załatwił
bilety do teatru – pochwaliła się brunetka i dotknęła dłonią
nagiej klatki piersiowej Piotra.
Mężczyzna
pochwycił pasierbicę za nadgarstek i cały czas patrząc w oczy
żony, zabrał dłoń dziewczyny i przełożył ją na jej kolana.
–
Teraz
dobrze? – zapytał przymilnie.
–
Nie
błaznuj! – usłyszał w odpowiedzi od małżonki, która właśnie
pozbywała się marynarki i odwieszała ją na krzesło toaletki, by
się czasami nie wygniotła.
–
Nie
rozumiem co zrobiliśmy nie tak – przemówił ponownie, bo uznał,
że unikanie tematu nic nie da i Magda jedynie poczeka, aż te
wszystkie problemy się skumulują, ubije z nich kulę lawinową i
spuści ją wprost na niego.
–
Jeszcze
pytasz! Dzwonię do ciebie od szesnastej, bo miałam problem z
tragarzami, ale na ciebie oczywiście nie można liczyć. Poza tym
wolałabym byście witali mnie ubrani.
–
Ja
jestem ubrana – zauważyła Katarzyna, a Piotrek ledwie powstrzymał
śmiech.
–
Nieodpowiednio
– oznajmił śmiertelnie poważnie i poprawił się na łóżku by
było mu wygodniej siedzieć. – Twa mama, droga panno, wolałaby
byśmy witali ją w kompletnym ubraniu i wyglądali jak takie
idealne, drezdeńskie laleczki.
–
Jak
te „Kwiaty na poddaszu”? – zapytała Kaśka, naumyślnie
nawiązując akurat do takiej książki, albo raczej do ekranizacji,
gdyż tej książki nigdy nie było nawet dane mieć jej w dłoniach.
Oglądała jednak ostatnimi czasy film i to oczywiście z ojczymem,
bo matki jak zwykle wtedy nie było w domu.
–
Myślę,
że gdybyśmy się dopuścili romansu, to twa matka uwięziłaby nas
w takich małych pudełkach, o wymiarze jeden na dwa i zakopała w
ogródku. Nie mielibyśmy co liczyć na pokój na poddaszu,
szczególnie, że miesiąc temu wyremontowała strych.
Magdalena
widząc udawaną powagę Piotrka, nie potrafiła już ani chwili
dłużej pozostawać bierna. Uśmiechnęła się i podeszła do
łóżka, mówiąc:
–
Znowu
się ze mnie nabijacie. – Rzuciła karcące i zarazem przenikliwe
spojrzenie najpierw na męża, a potem na córkę.
–
Ani
troszku – odparł Piotr i ukradkiem puścił do pasierbicy oczko, a
w kierunku żony wyciągnął rękę, by móc chwycić za jej dłoń
i miziać kciukiem po jej wierzchu. – No ale jak ty mogłaś w
ogóle pomyśleć, że ja z twoją córką...? Za to podejrzenie, to
się chyba powinienem śmiertelnie obrazić? – gdybał dalej i ani
jego słowa, ani ton wypowiedzi nie zwiastowały nagłego
szarpnięcia, na tyle silnego, że żona wylądowała na jego
kolanach. Jednak skoro już się tak stało, to Piotrek postanowił
wykorzystać okazję i szybko uniósł prawą, otwartą dłoń, która
w akompaniamencie głośnego huknięcia spotkała się z pośladkami
jego żony.
–
Oszalałeś!?
– usłyszał ni to głośniejszy protest, ni pytanie. Sam nie do
końca wiedział co to było, ale szczerze mało go to obchodziło,
bo i tak wiedział, że uda mu się zbyć przesadzoną reakcję żonę
i zamaskować wszystko co złe łobuzerskim, chłopięcym uśmiechem.
Wydobył
nogi spod kobiety i zawisnął tuż nad nią. Jego usta znajdowały
się nieopodal pełnych, umalowanych czerwoną szminką warg.
–
Wypad
– syknął w kierunku Kaśki i trącił ją stopą by nieco
pośpieszyć tym sposobem ruchy dziewczyny.
–
Ale
dlaczego? – zapytała w sumie dla samego pytania, lekkiego
podroczenia się, bo oczywistym było, że nie miała zamiaru zostać
i im przeszkadzać.
–
Wyjazd,
powiedziałem! – uniósł się, a potem roześmiał.
–
Tylko
nie zróbcie dziecka, zabezpieczajcie się, bo ja chcę pozostać
jedynaczką.
Drzwi
sypialniane zamknęły się za nastolatką z hukiem, a usta małżonków
połączyły.
–
Ręka
mnie boli – poskarżył się nagle, przerywając przy tym
pocałunek. Jego ton, mimika, wyraz twarzy, a nawet spojrzenie
sprawiały, że wyglądał jak taki mały, uskarżający się
Piotruś.
– I
bardzo dobrze, powinna ci zwiędnąć – miała mu zamiar
odpowiedzieć, gdy tylko zorientowała się, że nadal odczuwa
szczypanie i mrowienie w wiadomym miejscu. Jednak wystarczyło, że
tylko rzuciła na niego okiem, a już zmieniła zdanie i poprzez
śmiech wydobyła z siebie jedynie prośbę – czy możesz mnie nie
rozśmieszać?
–
Dlaczego?
– zapytał siląc się na powagę, ale dołeczki w jego policzkach
i kurze łapki w kącikach oczu zdradzały uciechę. – Lubię gdy
się śmiejesz – dodał i nie czekając już ani chwili dłużej
zabrał się za łaskotanie po żebrach, a następnie za rozpinanie
guzików białej koszuli ze złotym kołnierzykiem, którą jego żona
miała na sobie.
Ta
noc, albo raczej późny wieczór były nadzieją na lepsze i Piotrek
samego siebie złapał na tym, iż nosi się z napisaniem SMS-a do
Sandry. Chciał zerwać znajomość, za wszystko podziękować, ale
zaznaczyć iż on ma rodzinę, i że dłużej nie może i... i w
efekcie nie zrobił nic oprócz wychylenia się do włącznika,
wyłączenia lampki nocnej i ponownego wzięcia żony w objęcia.
Tak
minął dzień, drugi, trzeci. W takim tempie też sypały się
nieobecności Kornelii w szkole. Nauczyciele już zaczęli dopytywać
Piotra co się dzieję z dziewczyną. Uważali że on powinien mieć
jakieś informacje, skoro jest jej wychowawcą.
–
Nie
mam pojęcia – odpowiadał za każdym razem i silił się przy tym
na uśmiech.
Jednak
problemy się piętrzyły, Magda wymagała od niego obecności na
jakimś bankiecie korporacyjnym, Kaśki ubrania śmierdziały
papierosami na kilometr, a Sandra choć nie odpisał jej na
ostatniego SMS-a, to ciągle siedziała w jego głowie. Na dodatek
nadchodził dwudziesty pierwszy mają, a on tej daty szczerze nie
znosił i na swój sposób ją ubóstwiał. W końcu nie wytrzymał i
gdy pewnego dnia wszedł na długiej przerwie do pokoju
nauczycielskiego, by szybko przygotować sobie kawę, znowu natrafił
na temat Korneli.
–
Nie
zda u mnie przez frekwencję – napomniała starsza i grubsza
polonistka, która nosiła okulary o szkłach tak grubych jak denka
od słoika.
– U
mnie frekwencję wyrabia, jeszcze – odparła chuda niczym tyczka
anglistka.
Piotrek
słysząc ich rozmowę, wykorzystując moment, że stał do pań
tyłem, przewrócił oczami. Nasypał kawy do kubka i z początku
miał uprzejmie zapytać, czy koleżanki z pracy także mają ochotę
się napić, ale w ostatniej chwili zrezygnował z tej zbędnej
uprzejmości.
–
Piotrze?
– zapytała ta, którą wszyscy pieszczotliwie nazywali Krecik.
Piotrkowi
zawsze się ta ksywka kojarzyła z preparatem do udrożniania rur i
osobiście uważał, że tej pani dawno nikt niczego nie przepchał i
pewno dlatego jest taka upierdliwa.
–
Tak?
– odpowiedział odwracając się w stronę stołu na dwanaście
krzeseł, przy którym obydwie panie wypełniały dzienniki.
–
Co
się dzieję z tą twoją Malinowską?
– Z
Kornelią? – Wzruszył ramionami i nieznacznie pokręcił głową
na boki, a potem zajął się zalewaniem kawy. – A co ma się
dziać? Może dziecko jej zachorowało. Dajcie, że jej spokój już
z tą frekwencją. Najważniejsze chyba by coś z tej szkoły
wyniosła, niż była obecna, a myślami hulała na cztery wiatry. –
Odłożył kubek na stół i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu
cukiernicy.
–
Obowiązkiem
ucznia, jest... – zaczęła ta, która zdaniem Piotra zachowywała
się i chadzała w taki sposób jakby kij połknęła, albo co gorsza
ktoś jej ten kij w dupę wsadził. Była dopiero co po studiach i
jakieś dziesięć lat od niego młodsza, dlatego nie zamierzał
popierać jej racji, ani nawet wysłuchiwać do końca jej wyuczonych
na pamięć regułek.
–
Obowiązkiem
nauczyciela jest rozumieć ucznia i pomagać, a nie na każdym kroku
robić mu problemy. Jedna godzina w tę czy w tę. Najważniejsze by
wiedzę miała w głowie. Poza tym tak jak już mówiłem, dziewczyna
ma dziecko, małe dziecko i zapewne nie stać ją na opiekunkę, a
matka z tego co się orientuję nie jest jeszcze w wieku emerytalnym
by siedzieć z wnukiem całe dnie.
–
Powinny
się zorganizować – rzuciła złotą radą jedna z pań,
jednocześnie poprawiając okulary, bo te zsuwały jej się z nosa.
Piotrek
oparł się jedną dłonią o blat stołu i przychylił do koleżanki.
–
Może
napisz poradnik. Będziesz wtedy milionerką, nie jedna samotna i
nastoletnia matka go kupi. Niestety się zawiedzie na owym poradniku,
bo życia czasami nie da się zorganizować, ale co panie mogą o tym
wiedzieć, skoro jedna mieszka z rodzicami, a druga dostała
mieszkanie w spadku po babci, żadna z was nie ma nawet połowy
dziecka na spółkę z kimś, więc żadna z was nie wie co to są
nieprzespane noce, dzielenie z dzieckiem choroby, czy dylematy typu
zapłacić prąd, czy kupić pampersy. Obie panie w dupie były i
gówno widziały, więc dajcie jej czas na powrót i nadrobienie i
naprawdę w naszej pracy chyba nie obecność gówniarstwa na
zajęciach jest najważniejsza, bo są rzeczy ponad tym. – Odbił
się od stołu, wyprostował, chwycił za ucho kubek z gorzką kawą
i kierując się do wyjścia rzucił jeszcze w stronę koleżanek z
pracy – Sprawdzę co z Kornelią i dopytam kiedy zawita w nasze
progi. Do widzenia.
Za
Szmitem zatrzasnęły się drzwi z głośniejszym niż zazwyczaj
hukiem. Julia i Agata spojrzały po sobie i obydwie zdobyły się na
taki sam komentarz:
–
Co
go nagle ugryzło?
Obie
też skwitowały owy komentarz wzruszeniem ramion, a Piotrek odbębnił
ostatnie trzy godziny pracy, wykonał telefon do matki Malinowskiej,
z którego właściwie nic nie wynikło, bo kobieta nie odebrała
komórki. Powrócił więc do pokoju nauczycielskiego po dziennik,
odszukał stronę z adresami i przepisał numer lokalu. Ulicę
zapamiętał. Wsunął kartkę do kieszeni skórzanej kurtki i
ściągnął kask z najwyższej półki, jaka tylko znajdowała się
w pomieszczeniu.
Piotr
miał jeszcze sporo czasu zanim klasa Kaśki skończy zajęcia,
dlatego nie udał się od razu pod gimnazjum pasierbicy, które
znajdowało się niemal na drugim końcu miasta, a postanowił
odwiedzić swoją żonę w jej pracy, a potem uczennicę w jej domu.
Magdalena byłą zdziwiona widokiem męża, ale jeszcze bardziej
zdziwiona bukietem kwiatów.
–
Mamy
rocznicę? Mam urodziny czy...? Nie, pamiętałabym, znaczy telefon
by mi przypomniał – mówiła jakby sama do siebie, jednocześnie
wstając od biurka. Odłożyła wcześniej wertowane dokumenty na
parapet, a potem podziękowała za prezent i musnęła męża w
policzek.
–
Drobiazg
– szepnął, sadowiąc się w skórzanym fotelu obrotowym. –
Marudziłaś, że masz w pracy pusty wazon, to postanowiłem zapełnić
pustkę.
–
Twój
romantyzm powala na kolana – syknęła z udawanym oburzeniem.
–
Nigdy
nie byłem romantyczny – stwierdził i zrobił przy tym zabawną,
skrzywioną minę. Wstał by podejść do żony, która właśnie
skończyła zajmować się kwiatami i przyłożył dłonie do jej
ramion. Odwrócił kobietę w swoją stronę. – Powinniśmy gdzieś
pojechać. Ty, ja i Kaśka, albo bez Kaśki, albo weźmy jakąś jej
koleżankę by miała zajęcie a my spokój – gdybał na głos. –
Tobie przyda się odpoczynek, mnie regeneracja, a ona zobaczy kawałek
naszej urokliwej, chorej na wskroś Polski. Co ty na to?
Magdalena
w odpowiedzi najpierw westchnęła, a potem wyjaśniła:
–
Pracuję,
nie mogę...
–
Jasne,
nie możesz. – Widać było, że średnio jej wierzy w tę wymówkę.
– Nie było tematu, będę już leciał i nie zapomnij, że idziemy
na Romka i Julcie za trzy dni.
Kobieta
spojrzała na męża, który stał już przy drzwiach, na dodatek z
dłonią na klamce. Jej wzrok był stricte pytający i nierozumiejący
całej sytuacji.
–
Jakie
idziemy i...
–
Spektakl.
– Uśmiechnął się złośliwie. – Kasi na tym zależało. Ja
załatwiłem bilety, ty załatw tylko swoje wolne i swoją obecność.
W ogóle to mogłabyś w końcu zacząć być obecna, jeśli nie w
życiu własnego męża, to choćby w życiu swojej córki.
–
Czy
ty mi robisz wymówki?
–
Nie.
Dlaczego tak w ogóle uważasz? – zapytał sarkastycznie. –
Miłego dnia i do zobaczenia w domu, albo nie, w końcu zanim ty
wrócisz, to ja będę już spał, albo wstawał do pracy.
Piotr
wyszedł, Magda została sama i jak gdyby nigdy nic wróciła do
dokumentów. Ponownie usiadła za biurkiem i zajęła się pracą.
Sądziła, że Piotrkowi humorki wcześniej, albo później, ale
jednak miną i w końcu doceni to ile ona dla nich robi. Jakby nie
patrzeć to dzięki niej mieli taki wielki metraż, najmodniejszy
wystrój pokoi, najnowsze gadżety i zagraniczne wakacje. Jednak czy
pieniędzmi można zastąpić obecność i zainteresowanie? Piotr
szczerze w to wątpił.
Zaparkował
motocykl w bramie i uczynił tak z braku innego, wolnego miejsca w
odległości najbliższych kilku metrów. Zadzwonił domofonem, ale
szybko zorientował się, że takowy nie działa, przeszedł więc
przez furtkę, a następnie skręcił w jedną z klatek schodowych,
dostał się na drugie piętro i zapukał do drzwi. Nikt mu nie
otworzył, nikt się nawet nie odezwał, a w środku panowała
grobowa cisza. Za to z dołu dobiegło go krzykliwe marudzenie.
–
Boże
co za frajer stawia motor tak, że wózkiem nie można przejechać!?
Jak
się okazało marudzenie było zbędne, bo już za moment drzwi
klatki schodowej ponownie się otworzyły, a mały Antoś, uradowany
krzyknął:
–
Jestem!
Piotrek
uśmiechnął się ciepło słysząc ten radosny okrzyk
półtorarocznego chłopca i szybkim krokiem zszedł na dół. Kiedy
stanął przed Kornelią, ta akurat zabierała się za wnoszenie
spacerówki, którą chwyciła z obu stron.
–
Pomogę
ci – oznajmił i rzucił okiem na Antka, który z zafrasowaną
minką, skrupulatnie się mu przyglądał.
–
Cejść!
– powiedział po dłuższym namyśle i rzucił w nauczyciela swojej
matki pluszową zabawką.
–
Przepraszam,
on...
–
Nic
się nie stało – przerwał jej szybko i podał chłopcu pluszową
owieczkę. – Trzymaj, chłopie – zagadnął i chwycił za dół
stelaża. – No co się tak patrzysz? Powiedziałem, że ci pomogę.
Kornelia
potrząsnęła głową w taki sposób, jakby się starała upewnić,
czy to naprawdę nie jest sen. W głowie miała jedno pytanie,
brzmiące co pan tu robi?, ale nie wiedziała czy warto je
zadawać.
–
Dam
sobie radę – usiłowała go zbyć, ale na nic się to zdało, bo
Piotrek w odpowiedzi jedynie syknął:
–
Ja
też. – Sam chwycił wózek z małym Antosiem i wtachał go na
drugie piętro. W sumie to musiał przyznać, że nawet się zmęczył,
a tym samym uznać, że jeśli ona sama, naprawdę dałaby radę
wnieść syna i jego pojazd przed te drzwi przed którymi właśnie
wszyscy stali, to ma więcej siły niż na pierwszy rzut oka wygląda.
–
Pan
tu był u kogoś, czy... – sklejała pytanie i jednocześnie
szukała kluczy.
–
Ja
do ciebie – oznajmił twardo i splótł ręce na piersi. – Nie
chodzisz do szkoły, twoja mama nie odbiera telefonu... – przerwał
czując jak mały Antoś popukuje w jego udo i stara się dosięgnąć
do zamka skórzanej kurtki.
–
Daj!
– wołał. – Daj, daj! – pokrzykiwał i szarpał za suwak
jednocześnie. Bardzo się niecierpliwił i wywijał nóżkami we
wszystkie możliwe strony.
Kornelia
natomiast dalej szukała kluczy, najpierw po kieszeniach, potem w
torebce, aż w końcu znalazła je w kieszonce wózka. Teraz
pozostało już tylko poradzić sobie z zacinającym się zamkiem w
drzwiach, a potem spławić niezapowiedzianego i nieproszonego
gościa. Obie te czynności wydawały się być na chwilę obecną
niemożliwe do wykonania.
–
Kładka
wyskoczyła – skomentował Szmit widząc jak dziewczyna kręci
kluczem we wszystkie możliwe strony i za każdym razem
bezskutecznie.
Malinowska
zazgrzytała zębami i na końcu języka miała co ty nie powiesz.
Na całe szczęście, w ostatniej chwili, ugryzła się w ten język
i przemilczała całą sprawę. Antoś za to zaczął wyciągać
dłonie do góry i nawoływać:
–
Lącki,
lącki.
–
Zaczekaj!
– warknęła zirytowana Kornelia.
–
Ja
czy on? – zapytał Piotr niespodziewanie, w efekcie czego
dziewczynie wypadły klucze z trzęsących się dłoni.
Malinowska
kucnęła po upuszczony przedmiot, w tej samej chwili, w której
Szmit się po niego nachylił. Jego dłoń ledwie trąciła opuszkami
palców o skórę palców Kornelii, a już oboje pośpiesznie zabrali
ręce, czując ładunek elektryczny przepływający przez ich ciała.
Piotrek się wyprostował niczym oparzony, a jego uczennica podniosła
klucze i z trudem trafiła jednym z nich do zamka. Tym razem jednak
los okazał się dla niej łaskawy i udało jej się otworzyć drzwi.
Te za to były dwuskrzydłowe, więc zanim nachyliła się by
odblokować możliwość otwarcia drugiej połówki, to Piotrek już
wypiął Antosia z zabezpieczeń wózka i wziął go na ręce.
–
Coś
ty taki gorący? – zapytał, gdy chłopiec położył policzek na
jego ramieniu, a tym samym dotknął szyję Piotra swoim czołem.
–
Jest
przeziębiony – oznajmiła Kornelia i wciągnęła wózek do
przedpokoju. – Proszę, niech pan wejdzie – zaprosiła, choć tak
naprawdę to wcale nie miała ochoty na jego odwiedziny. Sądziła
też, że Szmit wziął jej syna na ręce tylko po to by się do niej
wprosić i zajmować jej cenny czas, swoją nudną paplaniną.
Szmit
przekroczył próg skromnego, ale schludnego i urządzonego w dobrym
guście mieszkanka. Przykucnął i posadził Antka na jedno swoje
kolano. Zaczął odpinać rzepy, które chłopiec miał przy obuwiu.
Postawił go w samych skarpetkach na ciemnych panelach.
–
Śmigaj
Bartek – rzucił szybciej niż pomyślał.
–
Antek
– poprawiła Kornelia i w tamtej chwili spojrzenia jej i
nauczyciela się spotkały. – Ma na imię Antek – wyjaśniła.
–
Tak...
musiałem się przejęzyczyć. Po prostu bardzo mi kogoś przypomina.
– Wzruszył ramionami w sposób niezwykle zakłopotany.
–
Przyniosę
zwolnienie – zmieniła szybko temat Kornelia. – Jutro z małym
będzie Mateusz... znaczy jego ojciec, a ja przyjdę do szkoły.
–
Jutro?
– zapytał zdziwiony. – Jutro jest sobota – objaśnił, a
dziewczyna na jego oczach przyłożyła dłoń do swojego czoła.
– W
takim razie będę w poniedziałek – poprawiła. – Nie mogłam go
zostawić, a do żłobka by go chorego nie wzięli.
–
Chodzi
do żłobka? Przepraszam, to nie moja sprawa...
–
Nie,
spoko. Chodzi od tygodnia i właśnie chyba tam się czymś zaraził.
–
Dobrze,
zatem nie mam więcej pytań. Do poniedziałku. – Uśmiechnął
się, odwrócił i zanim wyszedł usłyszał trzask. Wystraszył się,
ale Kornelia go uspokoiła.
–
To
tylko puszka z lizakami – oznajmiła, wcześniej wychylając się i
sprawdzając co poczynia jej synek, który był w drugim pokoju.
–
Mam!
– wyskoczył Antoś na korytarz z jednym lizakiem w rączce. –
Mam, mam am! – wykrzykiwał nico przy tym pokaszlując. Nosek miał
czerwony od kataru, a na policzkach wystąpiły widoczne rumieńce.
Rzucił lizakiem w stronę swojej matki, by ta mu go otworzyła.
–
Kornelia?
– zagadnął jeszcze przed wyjściem Szmit. – Napisz podanie o
indywidualne nauczanie, będzie ci łatwiej, a ja je jakoś przepchnę
– dokończył. – I napraw zamek! – krzyknął będąc już na
klatce schodowej.
Zbiegał
po drewnianych schodach najszybciej jak tylko potrafił. Wziął
kask, który wcześniej pozostawił na siedzeniu motocykla. Zanim
ponownie dosiadł swojego mechanicznego konia, przed jego oczami
stanął obraz małego, ciemnowłosego chłopca w okularach, który wyjmował
wszystkie zabawki z drewnianej skrzyni, tylko po to by móc samemu
się do niej zmieścić. Wspominał też moment, gdy sam wrzucał do
tej skrzyni zabawka i ubranka, które pozostały mu po Bartoszku, a
potem zamykał ją na kłódkę i chował na strychu. Zanim opuścił
tamten dom, z ciemnym, bezokiennym poddaszem, usłyszał jeszcze z
ust starszej kobiety:
–
Nigdy
więcej tutaj nie wracaj, po tym co zrobiłeś, nie jesteś... jesteś
już dla mnie nikim!
To
oczywiście rozdział zaległy, raczej taki przejściowy, ale proszę
się nie martwić, bo kolejny (ten co powinien iść dziś) już
poprawiłem i umieszczę go w niedzielę.
Przepraszam
za tę obsówę w czasie. Dalej nie powinno już być żadnych
zgrzytów i przesunięć, a więc rozdziały będą się pojawiały
tak jak planowałem wcześniej 10, 20 i 30 każdego miesiąca.
Co
sądzicie o tym rozdziale? Sam wiem, że średnio mi się udał. No
ale ciekaw jestem waszych opinii szczególnie co do zakończenia –
co się stało z małym Bartusiem?
Jestem zachwycona rozdziałem :) Wreszcie pokazany jest jakiś miły moment Pitra i Magdy, ale później już przyćmiewa go codzienność, czyli praca Magdaleny i ciągły brak czasu. Mogłaby chociaż raz pójść z córką do tego teatru. Za to Piotrek mógł napisać do Sandry, że ma rodzinę i nie może jej zostawić... Chociaż ta jedna scena kiedy Madzia się uśmiechnęła i słowa Szmita, że lubi jak jego żona się uśmiecha jest piękna. Oczywiście popieram to jak mimo wszystko broni Kornelii przed nauczycielkami, a ten tekst z tym kretem i to, że dawno jej nikt nie przepchał... normalnie miałam łzy w oczach tak się śmiałam !! xD Popieram jego radę jaką dał Kornelii, żeby napisała podanie o indywidualne nauczanie i do tego chce jej pomóc. Faktycznie zastanawia mnie kto to Bartek. Być może to był jego braciszek lub synek i zapewne nie wiem np. upuścił go czy zrobił coś okropnego czego żałował, albo nieszczęśliwy wypadek. Jestem bardzo ciekawa kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lex May
A ja właśnie tym rozdziałem jestem mało zachwycony, właściwie to wcale nie jestem nim zachwycony i sam o nim mówię "dupy nie urywa".
UsuńMiły moment Piotra i Magdy... tak, oczywiście, że tak, bo chyba nie byliby tak długo małżeństwem, gdyby mieli same złe momenty. Nie wytrzymaliby z sobą wtedy. Będzie też miły moment Kornelii i Mateusza, tylko cierpliwości, bo będzie już w kolejnym rozdziale.
Piotrek i Magda są całkiem inni, on po prostu dostrzega coś więcej niż pieniądze, a Magda bawi się w kolekcjonowanie dóbr materialnych i to one mają dla niej najwyższą wartość.
Sandra nie wymaga od Piotra zostawienia rodziny - ale o tym będzie później, za jakieś 2-3 rozdziały. Ona go lubi, traktuje po przyjacielsku i jako faceta do seksu, ale nie chce z nim życia, bo jej dobrze samej. Sandra to kobieta samotna, ale nie z powodu kiepskiej sytuacji finansowej, okropnego charakteru (choć łatwego nie ma), czy brzydoty wrodzonej. Sandra jest singielką z wyboru.
Piotrek ma bardzo dosadne myślenie, takie chamowate w wielu miejscach i bezczelne, ale jak widać jednak na zewnątrz się powstrzymuje i przynajmniej sili na kulturalność (nie zawsze mu jednak wychodzi).
Historia małego Bartusia jeszcze ujrzy światło dzienne.
moment Piotra i Magdy* te błędy xD
OdpowiedzUsuńSpoko, zrozumiałem, a takie przejęzyczenia, niedopatrzenia i literówki zdarzają się każdemu xD
UsuńPodobała mi się ta cała sytuacja w sypialni, Piotrek to człowiek naprawdę wielu talentów. Oczko puści, z żony się z pasierbicą do spółki ponabija, na chwilę się oburzy, obrazi troszku, klepnie i obróci wszystko w żart, ma po prostu urok osobisty i go wykorzystuje, oczywiście jak ma na to ochotę. Magda mogłaby dać spokój z tymi podejrzeniami córki i męża, Kaśka zwyczajnie traktuje Piotra jak ojca, nie widzi nic złego w tym żeby się do niego przytulać, czy go dotykać.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że po tych miłych chwilach z żoną, Piotr ma wyrzuty sumienia i nawet przeszło mu przez myśl, żeby zerwać z Sandrą i ratować małżeństwo i rodzinę. Tylko mógłby się tak trochę bardziej konkretnie za tą sprawę wziąć, a nie tylko myśleć o tym, bo miał udany seks z żoną, a później nic nie robić, bo tak wygodniej.
Śmiałam się z romantyzmu Piotra, dał żonie kwiatki, bo miała pusty flakon, ale myślę, że on tak tylko gada, gra takiego malo romantycznego, a tak naprawdę, chciał jej sprawić przyjemność. Gdyby jeszcze Magda doceniła gest, ale niestety ta kobieta żyje tylko i wyłącznie pracą, ale tak się nie da, ma męża i córkę, rodzinę i powinna poświęcić im nieco ze swojego cennego czasu. Przyznaję, praca i pieniądze są ważne, trudno by było bez nich żyć, ale nie są najważniejsze. Mam nadzieję, że Magda postara się i pójdzie z Piotrem i Kaśką na przedstawienie, od tego jej kancelaria nie padnie.
W pierwszej chwili jak przeczytałam tą całą rozmowę nauczycielek z Piotrem o Kornelii, to pomyślałam, że dziewczyna ma przejebane, pańcie się na nią uwzięły i tylko o frekwencji nawijają i próbują wymusić na Szmicie, żeby sprawdził co się z dziewczyna dzieje, a on broni się jak może, bo tak naprawdę ma ją gdzieś, bo jest do niej uprzedzony. Ale myliłam się co do Piotra, on przejmuje się Kornelką, wcale nie jest mu obojętny jej los, może bywa dla niej nieraz niezbyt miły, bo nie chce jej pobłażać, ale martwi się o nią. Podobało mi się jak nagdał koleżankom, a już tekst o Kreciku i o tym, że dawno jej nic nikt nie przepchał powalił mnie na podłogę i dlugo nie mogłąm się podnieść.
To się Kornelia zdziwiła jak niezbyt lubianego wychowawcę spotkała pod swoim domem, miała bidulka nadzieję, że Piotr tylko tak przypadkiem się przypałętał. Najchętniej by się go pozbyła, czuje się niezręcznie, ale Piotr nie dał się zbyć i dobrze. Najpierw wniósł wózek z Antosiem, no i docenił Kornelkę, że wcale nie jest jej tak łatwo, bo jeśli on się zasapał, to jej też musi być ciężko, a robi to każdego dnia, nawet kilka razy. Zobaczył czyste, schludne mieszkanie i zadbane dziecko, zobaczył, że choć Kornelii nie jest łatwo, to jakoś sobie radzi i myślę, że ta rada , aby dziewczyna złożyła podanie o nauczanie indywidualne, to był taki gest dobrej woli, obiecał pomóc, a to już bardzo dużo. Tylko teraz, żeby Kornelia wykorzystała szansę , jaką jej Piotr stworzył.
Antoś to słodziak i nie dziwię sie, że podbił serce Piotra, ale wywołał też lawinę wspomnień, przywołał w głowie Szmita obraz małego Bartusia. Teraz tylko pytanie, gdzie jest, Bartuś, co się z nim stało i dlaczego zniknął z życia Piotra, chociaż był kimś ważnym, te schowane w skrzyni i zamknięte na kłódkę zabawki i rzeczy Bartusia nie dają mi spokoju.
Tak, Piotr to człowiek wielu talentów, ale nie ma co go wybielać, czy wyolbrzymiać jego zalet. Jest pełen wad, pełen sprzeczności i takiej prostoty, wręcz prostactwa.
UsuńMagda, to Magda, ona chce zapewnić Kaśce jak najlepszą przyszłość i lubi swoją pracę, kocha to, bo w tym jej się wszystko udaje, jest pełne powodzeń. Natomiast życie rodzinne i uczuciowe ją zawiodło, dało jej w kość.
Piotrek to typ nauczyciela jak z "Męskiej sprawy", gdzie był bardzo niemiły w-f-ista, chamski, chwilami wulgarny, ale jak przyszło co do czego, to jako jedyny Bartka bronił i nie chciał by donosili o tym jaki to chłopiec jest niegrzeczny, bo wiedział, że ten wtedy od ojca dostanie. Z drugiej strony nauczyciel też był taki ostry, przez co dzieciaki mu nie potrafiły w pełni zaufać.
Tak, zostaje pytanie - czy Kornelia wykorzysta szansę?
Antoś to jak zauważyłaś też bardzo gościnne dziecko, już kazałby się najchętniej Piotrowi z kurtki rozebrać i bawić się z nim też chciał. To miał być taki niewstydliwy, a towarzyski chłopiec, takie żywe srebro.
O Bartusiu jeszcze będzie, tak więc spokojnie, spokojnie.
rozdział był dośc sinusoidalny, podobąły mi się calkiem przemyślenia Piotra, pewne jego spostrzeżenia, ale np. wobec nauczycielek zachował się wg mnie w pewnym momencie wręcz niehgrzecznie, jakby nie użył niezbyt ładnych słów, to przekaz byłby taki sam, a zachowałby uprzejmość. Jego relacja z Magdaleną jest dość pogmatwana, chyba nadal są sobie bliscy i w ogóle, ale nie da sie ukruć, że praca stanowi między nimi barierię i że Piotr może odczywać zlośc, kiedy Magda nie chce z niej zrezygnować choćby na chwilę. MImo to myślę, że jest szansa, aby było dobrze, i powinien zerwać z tą Sandrą. byleby się nie zajął Korneloią, bo troche mnie zaniepokoił to uczucie między nimi, kiedy się niechcący dotknęli. ale to było miłe, że ją bronil w szkole, a później pomógł, aż tak niewychowawczy jednak nie jest ;) Ciekawi mnie też,o co chodzi z tym Bartusiem, podejrzewam, ze sam mógł być młodocianym ojcem... tylko gdzuie jest chłopiec, co mu się stalo? pewnie umarł, ale jak?? czyżby jego matka go za to obwiniała? hm, zaintrygowałes mnie koncowką.
OdpowiedzUsuńTak, bo Piotr taki właśnie jest, bywa chamski, niegrzeczny i niemiły. To typek, który potrafi skrzywdzić przede wszystkim słowem, i to bardziej niż czynem.
UsuńPraca Magdy jest barierą i myślę, że żaden facet nie czułby się komfortowo, gdyby żona zarabiała więcej od niego i to ona w większej mierze utrzymywała dom. Są sobie bliscy i chwil bliskości między nimi jeszcze będzie sporo, będą też chwile szczerości, wsparcia. Magda jednak wpadła w świat konsumpcji, że najważniejsze jest wydawać, a by wydawać to trzeba zarabiać. Dziś wiele osób albo ma pracę na wysokim stanowisku i zabiera ją z sobą do domu, albo w domu nie bywa prawie wcale, albo ma marną pracę i płacę i przez to 2-3 etaty i efekt jest taki sam, bo także nie ma go w domu. Dzieci wychowują żłobki, przedszkola, niańki, albo ulica. Taki jest nasz XXI wiek i nie ma się co z tym sprzeczać, bo są wyjątki, ale tak, właśnie tak - to wyjątki.
"byleby się nie zajął Kornelią" - haha xD Rozbawiłaś mnie tym. Jak z trailera wiesz (o ile oglądałaś) on zajmie się Kornelią, prześpi się z nią.
Sandra jest za ważna dla całej historii by sobie zniknąć, a więc na zerwanie z nią kontaktów przez Piotra ja bym szczerze nie liczył.
Tak, był młodocianym ojcem! Zgadłaś!
O Bartku jeszcze będzie, spokojnie, dużo o nim będzie.
Chyba jednak lubię Piotrka.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zdziwiło, że zaczął bronić Kornelii, którą jeszcze niedawno obrażał.
Uwielbiam jego relację z Kasią. Nie jest jego prawdziwą córką, a jednak naprawdę się o nią troszczy. I jak cudownie się przekomarzają. Szkoda, że Magda nie może bardziej wyluzować. Chociaż ich wspólna chwila w sypialni była i zabawna, i urocza.
Antek jest cudowny!
Ciekawi mnie ta historia z Bartkiem... Kim był i jaki ma związek z Piotrem?
Rozdział bardzo mi się podobał. Czekam na więcej!
nowa-w-hogwarcie.blogspot.com
U mnie nie ma postaci jednobarwnych - na tym blogu i na innych także. Piotr ma w sobie pewien zbiór cech, za kilka można go lubić, za kilka nie, a czy jest bardziej pozytywnym czy negatywnym bohaterem, to już każdy oceni według swoich upodobań ;-)
UsuńCzy on Kornelie obrażał? Nie, on powiedział jej prawdę w oczy i może lepiej, że jej, a nie że za plecami, tak jak to robią inni nauczyciele. Ja tam go szanuję za szczerość, choć faktycznie mógłby się czasami pohamować i używać innych słów.
Relacja Kasi i Piotrka jest nietypowa, bo naprawdę w życiu nie jest częste, by ojczym tak dbał o dziecko, które nie jest jego. Dziś mężczyźni nie lubią dzieci (w sensie zajmować się nimi), a nieswoich to już zwłaszcza. Ja bym posunął się dalej w tym stwierdzeniu i powiedziałbym, że Piotrek nie jest ojczymem, że jest tatą, choć niebiologicznym.
Magda i Piotr - będą jeszcze i sceny złości i urokliwe, więc spokojnie, bo ta chwila w sypialni, to nie jedyny pozytyw w ich związku.
Też lubię Tośka! Najłatwiej mi się pisze fragmenty z nim.
Bartek był synkiem Piotra.
Jeszcze do Ciebie nie zajrzałem, ale dziś się postaram to zmienić.
Pozdrawiam.
Nie wiem dlaczego jesteś średnio zadowolony z rozdziału, może chciałeś w nieco inny sposób przedstawić te wydarzenia? Moim zdaniem jest naprawdę dobrze, cieszę się, że poznajemy bliżej relacje jakie łączą Piotra, Magdę i Kaśkę; a nawet jeśli jest to rozdział przejściowy, w którym trup nie ściele się gęsto, a palpitacji serca można doszukiwać się na marne, mi podobał się taki, jaki jest - skoncentrowany na relacjach międzyludzkich.
OdpowiedzUsuńZnalazłam jedna literówkę: "Wspominał też moment, gdy sam wrzucał do tej skrzyni zabawka i ubranka," zabawki
Piotr w tym rozdziale zdecydowanie zasłużył na pochwałę, głównie poprzez kilkadziesiąt mądrych słów, które wypowiedział w pokoju nauczycielskim. Jakbym ja chciała, żeby więcej nauczycieli myślało w ten sposób i docierało do nich, że najważniejsza jest wiedza, jaką uczeń zdobędzie, a w jaki sposób to zrobi, to już od niego zależy. Niemniej jednak, nie pochwalam wagarowania non stop, są jednak sytuacje, w których priorytetem nie jest obecność w szkole, Kornelia jest tego przykładem; a człowiek (nauczyciel) powinien dla drugiego człowieka (ucznia) pałać choć umiarkowaną chęcią pomocy czy zrozumienia, a nie uwalenia za wszelką cenę.
Szczerze przyznam, że po tym rozdziale Piotr stał się dla mnie jeszcze bardziej ludzki - te jego wahania czy napisać do Sandry i skupić się na rodzinie, ale wciąż pozostawało jeszcze to uczucie niepewności i koniec końców nie zerwał z nią. Oby nie żałował później odciągania tego w czasie, bo Magda dowiadując się prawdy, może nie być skora do dawania szansy numer dwa, jeśli on będzie o nią błagał.
Co do Kaśki, tutaj udowodniłeś, że dziewczyna widzi w nim jedynie opiekuna, choć może też dobrego przyjaciela, z którym jak widać spędza więcej czasu niż z matką; tak więc podejrzenia Magdy z rozdziałów poprzednich odrzucam już w niepamięć i wydają mi się one dość nieracjonalne. Oczywiście z punktu widzenia czytelnika, który świadkiem był całej sytuacji, a nie jedynie jej skrawka.
W tym rozdziale skupialiśmy się głównie na postaci Piotra, dlatego tez można było poznać lepiej właśnie tę postać i myślę, że jestem usatysfakcjonowana takim stanem rzeczy. Oczywiście końcówka intryguje najbardziej - jak tylko pojawiła się wzmianka o Bartoszku, pomyślałam, że to może jego syn, który zmarł w dalekiej przeszłości i powraca do niego we wspomnieniach. Albo chłopiec, którym się opiekował, na młodszego brata jest chyba za duża różnica wieku, ale może to dziecko kogoś z rodziny? Sama nie wiem, a głupio mi strzelać na sto procent, więc cierpliwie poczekam na odpowiedzi w następnych rozdziałach. ;)
Pozdrawiam!
http://chodzmy-razem-patrzec-w-niebo.blogspot.com/
To nie literówka, znaczy błąd, ale mój i ja mam taki błąd też w wypowiedziach - nawykłem i nie mogę się od "zabawka" odzwyczaić. Podobnie jak mój kolega od "umisz" zamiast "umiesz" ;-) Ale dzięki za czujność, poprawię.
UsuńPiotr jako nauczyciel ma wady i zalety. Jednak on woli prawdę uczniowi powiedzieć w oczy, nawet nieprzyjemną, by jakoś na niego wpłynąć i nie dać sobie wejść na głowę, a na swój sposób też stara się pomóc. Nie jest z tych co udupiają dla zabawy. To że pyta Kornelie za każdym razem, wynika raczej z tego, że rzadko ją widzi i ciągle ma nadzieję, że w końcu się nauczy.
Myślę, że ludzie... dużo ludzi... za wiele ludzi czuje satysfakcje z niepowodzeń innych i niestety też tacy ludzie zostają pedagogami i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Nauczyciel też człowiek i to zawód jak każdy inny i zdarzają się też w tej pracy ludzie, którzy się do niej nie nadają.
Z Sandrą trudno byłoby mu zerwać, bo oni nie są razem xD Może co najwyżej urwać z nią kontakt, bo w związku oni nie są. Ale o nich jeszcze będzie, oj jeszcze sporo o nich będzie.
Tak, Kaśka traktuje Piotra jak ojca, a czy przyjaciela... myślę, że z nim jest bardziej zżyta niż z rodzicielką, bo też to on się więcej nią zajmował niż jej własna matka. Chciałem pokazać, że nie geny i więzy krwi są najważniejsze w relacjach dziecko - rodzic.
Synek, Bartuś był synkiem Piotra. O nim też jeszcze będzie.
Mam to samo, gdy jestem w domu nie mogę zasnąć, a w pracy spałabym cały czas...
OdpowiedzUsuńMagda jak zwykle wszystko wyolbrzymia, a Piotrek to wykorzystuje i się z niej nabija z jej córką.
Szkoda,.że jednak nie zerwał tej znajomości z Sandrą.
Co się dzieje z Kornelią, że jej nie ma w tej szkole? Ona naprawdę w końcu nie zda!
Wow, co za przemowa. Czyżby stanął w obronie Kornelii?
Pioterk ma rację. Przez jej pracę, zaniedbuje dom, córkę, męża. Po co jej to? Po co na sile chce robic dla nich to wszystko, kiedy nie ma jej dla nich? I jeszcze zapomniała o spektaklu... Jej obojętność mnie od niej odrzuca.
To ostatnie zdanie... Czyżby jego była żona/ kobieta? Z nią miał dziecko? Ono zmarło czy jak?
Oj, to nie tylko ty tak masz. Wiele osób tak ma.
UsuńTak, stanął w obronie Kornelii. Stanąłby w obronie każdego ucznia w tej sytuacji.
Dziecko faktycznie miał, ale zdania nie wykrzykiwała matka chłopca.
Okazuje się, że Piotr jest bardzo skomplikowanym człowiekiem. Jednego dnia chce odejść od żony, a następnego jest, bądź udaje kochającego męża. Według mnie on sam nie wie czego chce. Do tego jeszcze to spotkanie z Kornelią i napięcie, które miedzy nimi narasta. Zastanawiam się jaki wpływ na jego osobowość miał tajemniczy Bartuś, i to co się z nim stało. Ja obstawiam, że to był brat, który zginął w wyniku jakiejś tragedii, a za jego śmierć winę ponosi Piotr, a starsza kobieta to ich matka.
OdpowiedzUsuńDzisiaj się nie czepiam, było prawie idealnie :D
Piotrek jest bardzo prostym człowiekiem. Jego postać nie jest szczególnie skomplikowana. On nie do końca chce odejść od żony, ale nie chce też trwać w takim związku jaki Magda mu funduje. Tak, on nie wie czego chce, bo nie wie na czym stoi. Czy Magda jest jego żoną i matką Kaśki, czy już jest tylko panią adwokat, wolną, singielką, bo tak się niestety ta kobieta zachowuje, jakby nie miała rodziny, jakby nikt na nią w domu nie czekał.
UsuńBartuś był synkiem Piotra.
Piotr i Kornelia - ten wątek jeszcze zostanie pociągnięty, ale myślę, że nie w taki sposób na jaki wszyscy liczą.
Starsza kobieta to babcia Piotra i prababcia Bartusia.
Hej, nadrobiłam jeszcze dziś jeden rozdział i postaram się jakoś bardziej skomentować, tylko od razu mówie, że ja nie umiem wytykać błędów w sensie np interpunkcyjnych.
OdpowiedzUsuńZacznę od Piotra. Pokazałeś tą jego dobrą stronę, może nie dobrą, ale lepszą. Za nim nie przepadam, zdradził żonę, no ale miło wiedzieć, że chociaż trochę tego żałuje, a przynajmniej nie chce tego powtarzać. Nie rozumiem, czemu nie porozmawia z żoną, żeby trochę zwolniła z pracą, ale kto wie, czy tak nie robił i nic z tego nie wyszło.
A samego postępowania Magdy nie popieram, taka pracą może daje jakieś korzyści majątkowe, ale czasu sie nie da kupić.
Jeszcze dziś wspomnę tylko o tym, że pan Smith, czyli też Piotr, fajnie się zachował wobec swojej uczennicy.
Kończę, bo telefon sobie że mnie żartuje
Pozdrawiam
Nadia
Oj, interpunkcyjnych to i ja nie umiem wytykać, bo na interpunkcji się nie znam.
UsuńOn nie tylko zdradził żonę, on żonę zdradzał. To nie był z jego strony jednorazowy wyskok, i choć sam zdrady nie akceptuję, i nie popieram, to uważam, że Magda poniekąd sama jest temu winna.
On cały czas daje jej do zrozumienia by zwolniła, a ona cały czas robi po swojemu.
Pozdrawiam.
Ja też mam obsówę. I to całkiem sporą, ale musisz mi wybaczyć, bo ostatnimi czasami nie wyrabiam. ;)
OdpowiedzUsuńPiotrek w tym rozdziale wypadł bardzo pozytywnie. Stara się chłop wszystko pozałatwiać, by potem nie było, że się nie interesuje, że nie chce. Dobrze zrobił, że zgasił te dwie nauczycielki. Czasem mam takie samo wrażenie, że nauczyciele zamiast uczniowi pomagać, to jeszcze specjalnie chcą go udupić. Nie taka jest ich rola.
Jako ojciec też się sprawdził. ;) Kupił bilety do teatru, a Kaśce, jak można zauważyć, bardzo na nich zależało. Dobrze, że zwraca uwagę na przybraną córkę. Niektórzy ojczymowie nie kłopoczą sobie tym głowy i po prostu traktują dzieci swoich partnerek jak zbędny balast, którego trzeba się jak najszybciej pozbyć. :/ Natomiast Magda mogłaby się wykazać odrobinę większym zaangażowaniem. W końcu to jej córka, prawda? Mogłaby poświęcić jej trochę czasu, chociaż raz na jakiś czas.
Ale co to był za nagły dreszcz, kiedy Piotrek i Kornelia przypadkowo się dotknęli? Chyba nadciągają kłopoty.
A co do małego Bartka... Nie mam pojęcia, co o tym sądzić i czego się spodziewać. Wiem tylko, że Piotrowi nie kojarzy się to imię zbyt radośnie, więc coś bolesnego musi się za tym kryć. ;(
Pozdrawiam! ;)
Ja tam nie uważam czegoś takiego jak "bycie na czas". Tak więc nie masz żadnej obsuwy (tak swoją drogą to ó czy u?) xD.
UsuńNauczycielami często zostają osoby bez empatii. Nauczyciel, policjant, sędzia - zawód jak każdy inny i w nim jak w każdym innym zawodzie zdarzają się i dobrzy i źli.
Niektórzy nawet ojcowie nie zwracają uwagi na własne dzieci. Myślę, że Piotrek nie jest ojczymem, że jest ojcem, pomimo, że nie wiążą go z Kaśką więzy krwi i geny. Jest tatą, choć nie biologicznym.
Magda to pracoholiczka.
No dreszcz, taki prąd, elektryzowanie.
O Bartoszku jeszcze będzie.
Dobra już wiem czemu się nie rozwiodą. Po prostu między nimi nadal coś jest i Piotrek gdzieś skrycie liczy na powrót do dawnych czasów, gdzie Magda była inna, taka... ludzka. Nadal w pewnych momentach taka jest, ale są to bardzo rzadkie chwile i Piotrowi ich brakuje, dlatego też spotyka się z Sandrą.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałabym się, że tak będzie bronił Kornelii przed tymi babami. Podobała mi się jego argumentacja i bardzo fajnie, że umiał powiedzieć swoje. Bardzo często jest tak, że grono pedagogiczne trzyma za sobą murem i nie dadzą powiedzieć złego słowa na swojego kolegę lub koleżankę z pracy, a jak już zaczną obgadywać ucznia to nie zostawią na nim suchej nitki. Piotrek zyskał tutaj mój szacunek, bo mimo że jest chamem i gburem dla niektórych uczniów, to jest nauczycielem z powołania i to widać. Nie postawił na Kornelii kreski, nadal wierzy, że dziewczyna się ogarnie i zacznie uczęszczać na zajęcia, godząc macierzyństwo z obowiązkami.
Wizyta u żony w pracy z bukietem kwiatów - urocze, ale niestety skończyło się niemiło. Smutne, że Magda nawet nie usiadła i nie zastanowiła się nad słowami męża. Szkoda, że ważna jest dla niej tylko praca i pieniądze. To bardzo smutne i kiedyś może źle się na niej odbić.
Nauczyciel w domu uczennicy - nareszcie! ^^
Tak się zastanawiałam kiedy Piotr wreszcie pojedzie do domu Kornelii aby jakoś sprowadzić ją do szkoły. Uuu coś iskrzy. A co jeśli ta niechęć wywiązuje się z zupełnie czego innego? Np z takiego zwykłego, ludzkiego przyciągania? Bartek? Kim u licha jest Bartek?! Widzę, że nasz nauczyciel ma jakąś tajemnicę i zaczyna mnie ta tajemnica intrygować ^^ Robi się naprawdę ciekawie :D
Lecę do następnego. Pozdrawiam!
Tak, Piotr to nauczyciel z powołania i jako jedna z nielicznych to zauważyłaś. On jest chamowaty i taki ostry, ale to już taki jego styl bycia i czasami mówi to co każdy ma ochotę powiedzieć, ale boi się to zrobić na głos. On się po prostu nie boi.
UsuńCo do nauczycieli to się zgadzam, że większość zachowuje się tak jak ty to napisałaś, ale są wyjątki.
Nareszcie? Czyżby Migotka wyniuchała romans?
Bartuś się jeszcze pojawi, spokojnie, cierpliwości.
Bardzo mi się podobał początek - te zmiany na dobre w stosunkach Magdaleny i Piotra. Mam wielką nadzieję, że już tak zostanie, bo nie zniosłabym, gdyby w Twoim opowiadaniu znalazła się mowa o rozwodzie. Nienawidzę takich spraw :/
OdpowiedzUsuńZ innej strony, te stosunki Piotra z Kaśką są bezcenne :D Mało kiedy dziecko tak dobrze dogaduje się, a nawet i kumpluje z kimś, kto jednak jego ojcem nie jest. Przynajmniej wiem po sobie, że raczej nie byłoby to możliwe. Nie wyobrażam sobie mieć takich stosunków z jakimś nowym narzeczonym mojej mamy, niż z moim obecnym tatą. No jednak się tak nie da xD Ale! Mówią przeto, że wszystko zależy od sytuacji :)
Bardzo miło zachował się Piotr, wstawiając się w obronie Kornelii, strasznie mnie to zdziwiło! Ale to chyba mój ulubiony moment w tym rozdziale :)
Widzę, że Piotrkowi i Magdzie przez chwilę zaczęło się układać, szkoda, że tylko przez chwilę. W sumie patrząc na podejście Magdy i jej zachowanie ta zdrada Piotra jest odrobinkę usprawiedliwiona. Widać, że Sandra nie jest Piotrkowi kompletnie obojętna, ale wydaje mi się, że to bardziej sentyment niż jakiekolwiek uczucie. Uroczy jest ten mały Antoś, tak słodki, ruchliwy maluch. Jestem cholernie ciekawa kto to był Bartek i co się z nim stało oraz co takiego Piotr odjebał, że miał nigdy więcej nie wracać do tamtego domu z przeszłości.
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te ilustrację i podobnie jak ty lubię photo shop xD
OdpowiedzUsuńTeraz rozumiem dlaczego Piotrek ciągle tkwi przy Magdzie. Jednak ich coś jeszcze łączy, jest między nimi taka namiętność i myślę, że póki takowa się tli to warto walczyć. Nie popieram, że ją zdradził, ale patrząc prawdzie w oczy większość mężczyzn zdradza i czyni to tak, że żony nigdy się nie dowiadują, a rodzinka nadal jest w komplecie.
Lubię Piotra w roli ojczyma, oraz jako wychowawce. On ma takie podejście do sprawy, że niby jest czemuś przeciwny i mówi o tym głośno w oczy nastolatkom, ale staje w ich obronie, bo też potrafi się postawić w ich miejscu. Wielu nauczycieli niestety zapomina jak to było gdy byli młodzi i nie pojmują, że domy są różne i każdy dzieciak ukrywa w sobie swoje problemy i niektórzy mają więcej na głowie niż tylko naukę i budowanie swojej przyszłości, bo są zmuszeni zamartwiać się o teraźniejszość.
Antoś to bardzo gościnny chłopczyk. Jak szarpał Piotra za kurtkę, to aż sobie wyobraziłam dzieciaka z "I kto to mówi" co właśnie myśli "dawaj, zdejmij, no już!". xD
Nienawidzę tego niezdecydowania. Lubię go, nie lubię, lubię, nie lubię. No kurczę! Rozdwojenia jaźni idzie dostać. Raz gnoi Kornelię, a teraz chce jej pomóc. Podobał mi się jego monolog do koleżanek nauczycielek, mocny w gębie jest, nie ma co! Idzie go za to pochwalić. Wobec Korneli też dobrze się zachowywał, może teraz blondynka zmieni o nim zdanie?
OdpowiedzUsuńNo i jakaś przyzwoita scena między nim a Magdą. Moim zdaniem z Sandrą powinien skończyć, bo to takie bez przyszłości. Może zepsuć coś, co ma. Bo jednak skoro z Leną czasami się dogaduje i coś tam jeszcze iskrzy — myślę, że warto o to walczyć i Piotr nawet coś się stara, ale Magdalena musi przejrzeć na oczy i zauważyć, że przez pracę może zniszczyć sobie prywatne życie.
Idę czytać dalej z gorączką XD
CM Pattzy
Mieszanych uczuć ciąg dalszy, oczywiście przez wzgląd na Magdę i Piotrka. No i Kaśkę, ale ta jest tutaj najmniej istotna, bo wcale nie odbieram zachowania Szmita niewłaściwie, pomimo tego, że ona nie jest jego biologicznym dzieckiem. Jakie znaczenie tak naprawdę mają geny, skoro czasami ci „prawdziwi rodzice” mogą okazać się gorsi od przybranych – jednego bądź obojga? Córka Magdy wbrew wszystkiemu ma szczęście, bo nie każdy mężczyzna potrafi zaakceptować nieswoje dziecko i traktować je w odpowiedni sposób. Nie ma nic gorszego niż wytyk „nie jesteś moja/mój”…
OdpowiedzUsuńNawiązanie do „Kwiatów na poddaszu”. Już kiedy pierwszy raz pojawił się ten rozdział, to się uśmiechnęłam, bo to chyba moja zasługa, nie? :D Tak czy inaczej, bardzo adekwatne; całe szczęście, że Piotr nie ma zapędów kazirodczych, bo dopiero by się porobiło. Tak czy inaczej, obawy Magdy wydają mi się niepotrzebne, chociaż każda matka przejmowałaby się swoją córką, na dodatek w takim wieku.
Słodko się zrobiło, przynajmniej na moment, co sprawia, że w naturalny sposób myślę o Sandrze. Piotr zdradza żonę, bo potrzebuje seksu i kobiety – oczywiście. Ale kocha Magdę, więc sytuacja jest dość skomplikowana. Mogliby być udanym małżeństwem, gdyby nie ta jej ciągła praca, praca… Nikt nie jest bez winy, ale tutaj jednak stawiałabym na pracoholizm. Niestety, kariera nic nie znaczy, jeśli rozwija się kosztem rodziny, a tutaj tak bez wątpienia jest. Nadal nie popieram Piotra, ale… też nie jestem w stanie wprost potępić go za to, co robi. Tym bardziej, że potrafi być kochający, co zresztą widać…
Cóż, do głowy przychodzi mi jedno zdanie z mojej ulubionej książki: „A potem nastał świt i nadeszła szara rzeczywistość”. Coś tutaj jest na rzeczy, bo miła chwila kończy się, wyparta przez rutynę.
Trudno mi stwierdzić, czy Piotr jest zbyt surowy względem Kornelii. Nie patyczkuje się z nią i dobrze, bo takie ulgowe traktowanie jest dość powszechne w szkołach – mówię z doświadczenia, bo miałam okazję doświadczyć tego i owego. Później jest już tylko ciekawiej, bo zdecydowanie nie takiej reakcji na sytuację z dziewczyną się spodziewałam. Pomógł jej i bardzo ładnie z jego strony, trzeba przyznać. Początkowo mnie to zastanawiało, tym bardziej, że spotkanie z Antosiem coś zmieniło… Albo raczej otworzyło ranę z przeszłości z tego, co widzę. Bardzo ludzkie odruchy i zachowanie, takie niemal opiekuńcze – kto by się spodziewał po początkowej relacji jego i Kornelii?
Jeśli chodzi o Bartusia, którego chyba przypomina Piotrkowi Antoś… Z tego, co wiem i co sam mi wspominałeś, Szmit odegra dość istotną rolę. W takim wypadku zakładam, że facet lepiej rozumie sytuację Kornelii czy chociażby Agnieszki, bo sam tego doświadczył. Kto wie, może kiedyś był w podobnej sytuacji – miał dziecko, chociaż nie był na to gotowy. A ono umarło, być może przez niego, sądząc po ostatnim zdaniu. Nieodpowiedzialność? Niedojrzałość? Tylko on to wie, a ja mogę się założyć, że to bardzo go zmieniło – to, a także sposób patrzenia na życie, który prezentuje teraz. W takim wypadku sposób zachowania względem Kornelii wydaje mi się najzupełniej naturalny i oczywisty, a wszystko przez Antosia, który swoją drogą niezmiennie mnie rozbraja swoim zachowaniem…
Idę czytać dalej, by w końcu zrozumieć, kim tak naprawdę był Bartuś. Ta jedna kwestia nie daje mi spokoju, a liczę na to, że już została wyjaśniona.
Nessa.
Tak, twoja zasługa, twoja ;-)
UsuńPodobnie jak twoją jest niemal cały rozdział o tym, że ojciec to nie tylko dawca plemnika :)
Przyjemny rozdział. Dla odmiany nikt mnie nie denerwował, nawet Piotr pokazał swoją lepszą stronę. Zastanawiam się, jak i czy w ogóle rozwinie się jego relacja z Kornelia... bo ta z córką żony jest patologiczna, serio. To nie jest jej ojciec, a oni przekraczają granice koleżeństwa... tylko z drugiej strony ta matka sama sobie na to zapracowała, bo zachowuje się jak prawdziwa menda karierowiczka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Do rozwinięcia znajomości z Kornelią jest jeszcze bardzo daleko.
UsuńAż tak patologicznie mi wyszli Kaśka z Piotrem? To, że nie jest jej ojcem biologicznym, czy nie znaczy, że nie może być jej ojcem prawdziwym, tym jedynym? Nie wierzysz w czystość takiej relacji, przynajmniej z jego strony, czy jak mam to rozumieć? Czy ojczym może stać się tylko kolegą dla pasierbicy, bo nie ma możliwości stać się ojcem?
Pozdrawiam. Nie śpiesz się tak z czytaniem, bo najpierw będę kończył Skradzione dziecko, a dopiero potem się brał za dokończenie Spróbuj, bo obecnie mój czas się bardzo mocno zwęził...