Piotrek
wstawiał właśnie oceny za sprawdzian do dziennika, gdy Agnieszka
podeszła do jego biurka. Zauważył ją, ale pomimo tego nie zwracał
na nią uwagi i dalej liczył kratki. Uważał, że tak
niefunkcjonalne dzienniki wymyślili chyba idioci. Fakt iż nie
posiadał sokolego wzroku, ale nienawidził nosić okularów wcale
nie pomagał w prawidłowym odliczaniu kratek i znalezieniu
odpowiedniego miejsca.
Agnieszka
stała tak krótszą chwilę, gdyż od samej kołyski należała do
osób iście niecierpliwych. Po upływie tej krótszej chwili zaczęła
stukać w biurko i nie przestawała, dopóki nie usłyszała
szorstkiego głosu swojego wychowawcy układającego się w słowa:
–
Możesz
przestać!?
Dziewczyna
z tlenioną na blond grzywą, zaczesaną do tyłu, zaprzestała
pukania w oklejoną imitacje drewna.
–
Bo
ja mam coś pilnego – wytłumaczyła. – Zwolni mnie pan z
wszystkich lekcji?
–
Co?
– Piotrek zmrużył oczy i wykrzywił usta, a potem się uśmiechnął
z niedowierzaniem. – Z jakiegoż to powodu?
–
Mała
gorączkuje – wyjaśniła i wbiła w nauczyciela maślane oczka
pełne smutku. – Mama do mnie dzwoniła, a jak nie odbierałam to
napisała SMS-a. Prosiła bym przyszła szybko do domu. Jak mnie pan
nie zwolni to i tak wyjdę, ale chciałam poinformować.
Szmit
chwycił za długopis by móc nim wykonać ruch wahadłowy trzymając
przedmiot między palcem środkowym, a wskazującym.
–
Przecież
pan wie, że ja tego nie wykorzystuje, że mam dziecko. Stawiam się
na wszystkie lekcje, nie chciałam nawet indywidualnych i się
uczę... staram się uczyć...
–
Dobra
– powiedział szybko Piotrek. – Szepnę w pokoju nauczycielskim
dlaczego cię nie ma, a jak jutro przyjdziesz na czas, to ci
usprawiedliwię nieobecności.
–
Dziękuje
– szepnęła, uśmiechnęła się grzecznie i na moment bardzo
nieprzyzwoicie spotkała z nim swoje spojrzenie.
Żadne
z nich nie ustępowało. W końcu to Piotrek spuścił wzrok, ale ten
zjechał jedynie na piersi dziewczyny, gdyż bluzka, którą miała
na sobie nieco je odsłaniała, a stanik i nie tak dawny poród
uniosły i wypełniły biust małolaty. Coś sprawiło, że nie mógł
oderwać od niej wzroku. Przełknął ślinę i zmusił samego siebie
do zamknięcia powiek.
–
Zdrowia
życzę, córeczce – powiedział zimnym jak sopel lodu tonem i
szybko przerzucił się na wypełnianie dziennika, czyli zajmował
się tym czym zwykle podczas godziny wychowawczej.
Tego
dnia Szmit cholernie się niecierpliwił i co chwila zerkał na
zegarek. Był tak tym odruchem zajęty, że nawet nie zwracał uwagi
na coraz głośniej rozmawiającą młodzież. W końcu nastał
upragniony moment i pozostało pięć minut do dzwonka. Wtedy jednej
z dziewczyn nakazał po opuszczeniu przez resztę klasy, zamknąć
drzwi, a klucz dostarczyć na dyżurkę. Sam zabrał swój telefon
komórkowy z biurka i wrzucił go do tylnej kieszeni, a dziennik
wcisnął pod pachę i wymaszerował z sali. Dziennik tak jak
przystało, pozostawił w pokoju nauczycielskim, gdzie było jego
miejsce, a potem opuścił budynek szkoły. Minął zardzewiałą i
skrzypiącą bramę gmachu, by wsiąść do ciemnozielonego, starego
i w kilku miejscach obitego Punto. Nie trudził się zapinaniem pasów
bezpieczeństwa, ani nie powiedział nic na przywitanie. Przyłożył
swoją dłoń do policzka dwudziestosiedmioletniej brunetki i
wysuwając język między swoje wargi, zbliżył usta do jej ust.
–
Jedźmy
– rozkazał po krótkim zapatrzeniu na jej twarz, pokrytą drogim
pudrem, który miał za zadanie maskować wszelkie niedoskonałości.
Sandra
położyła dłoń na gałce od skrzyni biegów, wycofała i ruszyła
główną drogą, tylko po to by za moment skręcić w boczne uliczki
i to nimi dotrzeć do zaułku, gdzie mieściły się przeznaczone do
rozbiórki kamienice. Było to też miejsce mieszkalne dla wielu
bezdomnych, którzy w ciągu dnia pili, spali, albo trudnili się
zbieraniem puszek. Kobieta zaparkowała między kilkoma drzewami i
krzakami, a ceglastym murem przygnębiająco wyglądającej
kamienicy. Zgasiła silnik i dopiero wtedy włączyła odtwarzacz.
Nie czekając na żadną zachętę ze strony mężczyzny, sięgnęła
do brzegów swojej sportowej bluzy bez zamka i kaptura. Zdjęła ją
i odrzuciła na tylne siedzenie. Piotrek poszedł w jej ślady i
pośpiesznie rozpiął guziki koszuli, a po zdjęciu jej, zmiętą
odłożył na kokpit. Za moment do koszuli dołączyła najzwyklejsza
bluzka na krótki rękaw. Rozpiął rozporek i zsunął dżinsy do
połowy ud w chwili, gdy jego kochanka usiłowała pozbyć się
spodni dresowych. Udało jej się to. Bieliznę jednak pozostawiła i
zasiadła na mężczyźnie okrakiem, co nie było najwygodniejsze,
zważając na to iż znajdowali się w samochodzie, który do
największych nie należał.
Gra
wstępna dla tych dwoje była zbędna. Podniecał ich sam fakt
znajdowania się w aucie, i że w każdej chwili mógł ktoś tamtędy
przechodzić i ich dostrzec. Wystarczyło więc kilka pocałunków,
liźnięć i delikatnego zasysania skóry, a już po chwili majtki
Sandry zostały odchylone w bok, a penis Piotra naprowadzony
centralnie w miejsce wejścia do pochwy. Kilka mocnych i szybkich
pchnięć, z czego każde wbijało członka mężczyzny głębiej i
przy okazji sprawiało, że kobiecość wilgotniała i puszczała
więcej lepkich soków.
–
Mogę
w tobie? – wychrypił pytanie z przerwami na głębsze wdechy.
Zacisnął zęby tak mocno, że aż bolało i zwolnił. Jego ruchy
były mocniejsze, głębsze, bardziej stanowcze, ale jednocześnie
powolne.
Brunetka
wplotła palce w gęste włosy swojego kochanka i przycisnęła jego
twarz do swoich piersi. Zassał fragment jednej z nich i w tej
właśnie chwili cholernie żałował, że nie zdjęła stanika.
Wiele by teraz oddał za to, by móc sunąć językiem po jej
sterczących sutkach.
–
Rób
co chcesz – odpowiedziała.
Spojrzał
na nią jakby był niczego nieświadom. Jego oczy zamglone były od
podniecenia, a w jej pobłyskiwało kilka łez niczym kryształów.
–
Zabezpieczam
się – dodała. – Na bachory trzeba mieć czas, pieniądze i
cierpliwość, a ja się ciągle spóźniam, jestem pod kreską, a
opanowaniem nie grzeszę. – Takie wyjaśnienie jak najbardziej
Piotrka przekonało.
Nie
trudno się domyślić, że teraz mężczyzna już się nie
powstrzymywał. Jego ruchy nadal były pewne, mocne i stanowcze, ale
nabrały na prędkości. Pomagała mu jak mogła i najmocniej jak
tylko potrafiła zaciskała mięśnie kegla. Syknął czując
ciasnotę, która idealnie otaczała jego członka. Skoncentrował
się na tym odczuciu i kładąc dłonie na biodrach kobiety zabronił
jej na uniesienie się do góry. Poczuli rozlewające się ciepło.
Uśmiechnęli się leniwie, a potem opadli – on do tyłu na oparcie
fotela, a ona na jego nagi i ociekający kropelkami potu tors.
Sandra
i Piotr trwali w błogim bezruchu i poczuciu nieprzyzwoitości. On
gładził ją po nagich plecach, a ona co jakiś czas muskała
drżącymi wagami jego klatkę piersiową albo szyję.
–
To
co to były za wyklęte meble? – zapytała przerywając tym samym
ciszę.
–
Magdalena
wymyśliła sobie... nie ważne. Nie chcę mówić o mojej żonie.
–
Mnie
możesz powiedzieć o wszystkim, kotek. – Położyła dłoń na
jego karku, a kolano oparła na siedzeniu fotela tak, że dotykało
jego krocza. – Co się dzieję? – zapytała, patrząc w jego
jasne, stalowe oczy.
–
Nigdy
tego nie zrozumiesz, bo ty nie masz męża.
–
Nie
mam, bo nie chciałam go mieć. Nie nadaję się na żonę –
wypaliła i wzruszyła ramionami jakby chciała w ten sposób
usprawiedliwić swoją odmienność. Przywykła już do tego, że
wszyscy ją oceniali po jej poglądach, ale cóż mogła zaradzić na
to iż naprawdę nie potrafiła zobaczyć siebie w roli żony i
matki?
– A
ja na męża się nie nadaje – odparł. – Duszę się z nią. Gdy
jemy wspólnie obiad i słyszę już idę bo mam spotkanie, to
czuję, że dopiero mogę odetchnąć i wreszcie być sobą.
–
Zawsze
taka była? – zapytała brunetka i przeniosła się na siedzenie
kierowcy. Odszukała swoje miętowe, dresowe spodnie, ale nie
wciągała ich. Czekała na odpowiedź partnera seksualnego.
–
Nie.
Jak się poznaliśmy to nie potrafiła chodzić w szpilkach,
marynarki ją męczyły, wstawała na ostatnią chwilę, oglądała
telewizję do późnych godzin nocnych i na dzień dobry brała garść
płatków i popijała je mlekiem wprost z kartonu, nie rzadko się
przy tym ulewając i klnąc niczym szewc.
Powieki
Sandry rozsunęły się, przez co oczy szeroko otworzyły, a źrenice
zabłysnęły. Uśmiechnęła się szczerze, niemal z dziecięcą
beztroską.
–
Była
jak ja – powiedziała radośnie.
–
Nie
do końca – szepnął Piotr patrząc wilkiem na kochankę.
Podciągnął swoje majtki i dżinsy nie zważając na to, że jego
penis jest mokry od spermy i kobiecych soków. – Ale można
dostrzec między tamtą Magdą, a tobą teraz elementy wspólne –
dodał już znacznie uprzejmiej.
–
Co
ją aż tak odmieniło? – dopytywała i tym razem już nie czekając
na odpowiedź zaczęła się ubierać. Była zmuszona obniżyć
oparcie by sięgnąć na tylne siedzenie po swoją popielatą,
dresową bluzę.
–
Praca,
pieniądze... sam nie wiem, ale chyba i jedno i drugie –
odpowiedział w końcu. – Możesz mnie odwieźć pod szkołę. Mam
jeszcze lekcje. – Spojrzał na nią prosząco wzrokiem kundla,
który nie chce wylądować za drzwiami, gdy na dworze szaleje burza.
–
Przecież
cię tutaj nie wyrzucę – warknęła, jakby była wściekła za sam
fakt iż mógł o niej tak źle pomyśleć, i że czegoś takiego się
w ogóle śmiał po niej spodziewać.
Wypuściła
powietrze ze znaczną dozą irytacji, odpaliła silnik, wyłączyła
odtwarzacz i ruszyła do miejsca, z którego wcześniej zabrała
swojego jak zwykła go nazywać – przyjaciela. Zanim Piotrek
opuścił jej samochód położył na kokpicie dwa banknoty o
nominale pięćdziesiąt złotych, oraz musnął delikatnie w
policzek.
Kornelia
w tym czasie szukała wymówki jakby się urwać z historii. Nie
wyobrażała sobie, że miałaby udzielać odpowiedzi na jakiekolwiek
pytania z trzech ostatnich tematów. Była świadoma tego iż nie
pamiętała jakie tematy omawiają, ani nawet z jakiego są one
okresu czasu. Wiedziała, że wychowawca Piotr Szmit w życiu jej nie
zwolni dobrowolnie, tak jak to było w przypadku Agnieszki, bo po
pierwsze ją nieszczególnie lubił, po drugie nawet tego braku
sympatii nie krył, po trzecie za często już jej wymówką był
mały Antoś by dał się złapać na kolejne tego typu kłamstwo.
Malinowska postanowiła więc opuścić szkołę bez
usprawiedliwiania swojej nieobecności. Nauczyciel oczywiście
dostrzegł jej brak nawet przed sprawdzeniem listy uczniów, gdyż
tego dnia miał w planach ją przemaglować i to niezwykle
skrupulatnie z ostatnich trzech tematów.
–
Jak
zwykle jej nie ma – szepnął pod nosem i wstawił dziewczynie
jedynkę ołówkiem. Wystawił też potencjalne zagrożenie na
zakończenie roku. – Dziecko, dziecko, jakby zbyt wczesne
macierzyństwo dawało taryfę ulgową komukolwiek – pomyślał i
sięgnął po telefon komórkowy. Wyszedł na korytarz i zamienił ze
swoją żoną dokładnie dwa zdania:
–
Nie
przyjeżdżaj, bo zamówiłam panów tragarzy.
–
Jak
sobie chcesz. W takim razie do zobaczenia w domu.
–
Będę
później, pewnie będziecie już spali – odparła i czekała na
słowa, które życzyłyby jej miłej pracy, albo czegokolwiek. Nie
doczekała się ich. Zamiast tego usłyszała sygnał, który
sygnalizował rozłączenie się.
–
Wyciągamy
karteczki – warknął polecenie Szmit zaraz po wkroczeniu do klasy.
Niezadowolona
młodzież zaczęła marudzić pod nosami, co bardzo nie spodobało
się nauczycielowi, więc postanowił ich jeszcze bardziej dobić:
– I
zostawicie mi zeszyty na biurku. Jeśli u kogoś zobaczę brak
notatek, prac domowych, albo same tematy i daty, to będzie zmuszony
uzupełnić zaległości do pierwszego czerwca. Taki dla was ode mnie
prezent na dzień dziecka. – Uśmiechnął się złośliwie i
rozsiadł wygodnie za biurkiem. Włożył fragment długopisu między
zęby, zagryzł je na skuwce i gdybał jakie by tu zadać pytanie.
Szukał takiego, na które większość klasy nie znałaby
odpowiedzi.
Kiedy
Trzecia C męczyła się i wylewała siódme poty byleby
uzyskać chociaż dwa, Kornelia zmierzała parkiem w kierunku klubu
wioślarskiego, gdzie zajęcia z kajak-polo prowadził jej
przyjaciel. Maciek był typowym dziewiętnastolatkiem, który po
ukończeniu technikum ekonomicznego, podjął pracę w firmie
informatycznej ojca na stanowisku księgowego, a po wypełnieniu
swoich obowiązków zajmował się hobby, na którym także zarabiał,
gdyż w zeszłym roku dzięki niemu drużyna chłopców zdobyła
tytuł mistrza województwa. Maciej, gdy ujrzał Kornelię, to cały
się rozpromienił. Dmuchnął dwukrotnie w gwizdek, czym zwrócił
na siebie uwagę graczy. Chłopcy w przedziale wiekowym
dziesięć-trzynaście przystanęli i spojrzeli na trenera, który
jednoznacznie pokazał znak czasu.
–
Chciałabym
być w ich wieku – szepnęła Kornelia i wspięła się na palcach
by sięgnąć policzka bruneta o szarej od nałogowego palenia
papierosów cerze.
–
Kto
by nie chciał – odpowiedział i sięgnął do kieszeni po paczkę.
Przekazał ją Kornelii prosząc by zabrała, bo nie chciał by kilka
papierosów wewnątrz opakowania go kusiło. – Rzucam –
postanowił chyba po raz piąty w tym roku.
–
Maciuś
– szepnęła przymilnie. – Bo ty jesteś dobry z informatyki,
prawda?
–
Może
– odpowiedział. – To zależy czego chcesz. W ogóle to chodź na
herbatkę, bo tutaj wieje. – Wskazał blondynce kierunek. Właściwie
to całkiem niesłusznie to uczynił, gdyż dziewczyna znała to
miejsce bardzo dobrze. W końcu sama kiedyś trenowała, tyle, że
ona nie grę w piłkę na kajaku, a pokonywanie długich i jeszcze
dłuższych dystansów w możliwie jak najkrótszym czasie. Przerwała
jednak treningi, gdyż poznała Mateusza, który ją skutecznie od
nich odciągał.
Para
przyjaciół weszła do ciemnego holu, następnie zniszczonymi
schodami na pierwsze piętro, a tam do kanciapy młodszego trenera,
który usiadł na parapecie przy otwartym oknie i obserwował
pływające dzieci by w chwili, gdyby zaczęli się bić, przepychać
lub topić móc zareagować. Kornelia sama więc się obsłużyła i
nie tylko uruchomiła czajnik, ale znalazła w sypiącej się szafce
opakowanie herbaty i wyjęła z niej jedną saszetkę.
–
Weź
dwie, bo z tej dwie nie wyjdą – polecił Maciek i uśmiechnął
się blado. – Jak mały? – zapytał w końcu, choć temat Antka
nie należał do jego ulubionych. Właściwie to gdyby blondynka nie
zaszła w ciąże, to ciągle żywiłby nadzieję, że być może
kiedyś ona i on... znali się przecież od wczesnej podstawówki,
pomimo że on był rok od niej starszy. Lubił ją już wtedy, gdyż
ona jako jedyna, wraz z siostrą jego kumpla z ławki, grały z nimi
w nogę. Zaczęło się od zwykłego godzenia na stanie na bramce,
poprzez oberwanie piłką w twarz, aż do kiwania i strzelenia
pierwszego gola komuś z kim naprawdę nie miało się szans.
Właściwie to był z niej wtedy dumny, gdyż to on wszystkiego ją
nauczył. Dokonał tego tylko po to by udowodnić kolegom ze szkoły,
że dziewczyna też może grać w nogę i to lepiej niż niejeden
chłopak.
–
Dobrze.
Mateusz dziś idzie na nockę to z nim został, bo moja mama poszła
na popołudniu.
–
Pytałem
jak mały, a nie jak organizacja i mało obchodzi mnie Mateusz –
warknął nieuprzejmie.
Kornelia
właśnie zalewała herbatę wodą. Rzuciła Maćkowi pełne
dezaprobaty spojrzenie jednak zanim zdążyła cokolwiek odwarknąć,
to woda przelała kubek i wyciekła nie tylko na starą podniszczoną
szafkę, ale także na podłogę.
–
Nic
ci się nie stało? – zapytał zeskakując z parapetu i podbiegając
do niej jakby jej życiu zagrażało śmiertelne niebezpieczeństwo.
–
Nie,
nic. Ja to powycieram...
–
Zostaw!
– warknął i odrzucił ścierkę, którą już zdążyła wziąć
w dłonie. – Woda ma to do siebie, że wysycha – dodał
rozpogodzony i sam sięgnął po czajnik by napełnić drugi kubek
wodą. – To czego ode mnie chciałaś z tej informatyki? –
dopytywał szukając w barku, którego zamek się zacinał cukru.
–
Szmit
się na mnie uwziął – wyznała i opadła na stary fotel w taki
sposób, jakby była co najmniej starą babunią, która się
przepracowała podczas schylania w szklarni po pomidory.
–
Pan
Piotr? Niemożliwe. Miałem z nim lekcje, taki facet. – Pokazał
wiadomy ruch ręką.
–
Taki
skurwiel – sprostowała Kornelia czym wprawiła Maćka w lekkie
rozbawienie.
–
Może
po prostu nie przypadliście sobie do gustu.
–
Nic
mu nie zrobiłam, a on mnie nienawidzi. Ma jakiś uraz do młodych
matek chyba. Albo dzieci może nie może mieć i zazdrości.
–
Ma
dziecko. Córkę chyba. Taka młodsza. Widziałem go kiedyś w parku
jak z nią w piłkę grał. Dzień dobry mu powiedziałem.
– W
życiu bym mu dzień dobry nie powiedziała na ulicy. Śmignęłabym
tak by mnie nie zauważył.
–
Dlaczego?
–
Bo
jeszcze by coś mi zrobił – odpowiedziała tak bardzo poważnie,
że Maciek nie umiał zareagować inaczej jak tylko zacząć się
chichrać. – No nie śmiej się. W szkole nie może bo za dużo
świadków, a na ulicy, w ciemnym zaułku. Nóż by mi w plecy wbił
gdyby mógł. Przynajmniej sprawia takie wrażenie.
–
To
tylko wrażenie. Michała też nie lubił, stawiał mu jedynkę na
jedynce, a jak się dowiedział... domyślił, że ojciec go leje, a
my potwierdziliśmy, to nawet mu powiedział czego ma się nauczyć i
bronił go przed innymi nauczycielami. W efekcie Michał gimnazjum
skończył, a pan Szmit załatwił mu miejsce w bursie, pomógł z
alimentami... nie jest taki zły na jakiego wygląda, tylko trzeba
szanować jego, czas i robić to co do ucznia należy. Leni nigdy nie
darzył sympatią.
–
Dzięki
– syknęła Korni i wyjęła pen-drive z kieszeni dżinsów. –
Zrób mi to, błagam cię. Ja nie mam czasu. Muszę się Antkiem
zajmować, na dodatek teraz jest Mateusz...
– A
Mateusz nie może... – zaczął, ale nie dokończył, bo dziewczyna
odebrała telefon i przyłożyła palec do ust nakazując tym
sposobem by był cicho.
W
tym przypadku przysłowie o wilku mowa, a wilk tuż tuż,
okazało się być prawdziwe. Mateusz Świderski był właśnie na
tapecie, i to jego głos usłyszała Kornelia po drugiej stronie.
–
Gdzie
ty kurwa jesteś!? – wrzasnął.
–
Prawidłowo
jeszcze powinnam być w szkole, ale właśnie łatwię sobie pracę
domową.
–
Załatwiam
– poprawił Maciek przyjaciółkę, albo raczej niespełnioną
miłość. Tak, to określenie z pewnością pasowało o wiele
bardziej i było zgodniejsze z jego odczuciami w stosunku do
dziewczyny.
– Z
kim ty jesteś? Ale dlaczego tam jakiś fagas jest koło ciebie? –
dopytywał Mati i jednocześnie biegł za Antkiem, który porwał
otwieracz do piwa, przez co uniemożliwił tacie otwarcie butelkowego
Żubra. – Antek, oddaj. No kurwa, oddaj! Popierdolony jak mamusia
jesteś – skwitował w końcu i wrócił się do stołu kuchennego,
gdzie zostawił butelkę. Postanowił otworzyć ją zębami.
Syknięcie
otwieranego piwska dosięgło nawet uszu Korneli. Zaraz potem
usłyszała piszczałkę, która była w zabawce jej syna i to jak
Mateusz do niego słodko szczebiocze na temat pluszowego hipcia.
Boże,
co za zmienny człowiek – pomyślała.
–
Ale
ty wracaj szybko – wydał polecenie nieco załamany. – Bo on to
ciągle biega, spać nie chce, jeść nie chciał, tylko biega.
–
Jak
to dziecko.
–
No
wiem, wiem, kochanie, ale mecz jest dzisiaj w telewizji. Ja chcę
popatrzeć jak za piłką biegają, a nie za Antkiem gonić. Połóż
go spać, on tobie uśnie, a mnie to wiesz... dawno nie widział, to
się bawić chce.
–
Wrócę
jak tylko będę mogła – skwitowała i się rozłączyła.
–
Stęskniony
narzeczony? – zapytał złośliwym tonem Maciek.
–
Antkiem
się zajmuje, to zadzwonił by powiedzieć, że wszystko u nich okay.
–
Albo
by sprawdzić gdzie ty jesteś, a potem urządzić ci scenę
zazdrości za to, że u mnie, ze mną, przy mnie i już w jego
wyobraźni to się pewnie na tym parapecie, na którym siedzę
pierdolimy.
Nastolatka
przewróciła oczami i już miała wyjść, dziękując mu za
nieuzyskaną pomoc, ale Maciek ją zatrzymał:
–
Chłopaków
wpuszczę do szatni i zrobię ci tę pracę domową, ale zostaniesz
ze mną i będziesz patrzyła jak to robię, by potem wiedzieć jakby
ci pan Szmit kazał przy nim coś podobnego wykonać. On jest może
belfrem i podbija do czterdziestki, ale nie jest głupi i naiwny.
–
No
okay, tylko napiszę SMS-a Matiemu.
Jak
powiedziała tak uczyniła. SMS dotarł do nadawcy, chłopaki zeszli
z wody, a Maciek podłączył laptopa do ładowarki, tę zaś do
kontaktu i zaprosił przyjaciółkę bliżej by widziała jak
wykonuje arkusz kalkulacyjny.
– A
prezentację na za tydzień też mi zrobisz? – dziewczyna
postanowiła kuć żelazo póki gorące.
Maciek
się zgodził, a Mateusz chodził od ściany do ściany. Był nie
tyle zdenerwowany co nieufny, dlatego co jakiś czas sięgał po
telefon komórkowy i wybierał numer matki swojego syna. Znał ten
ciąg dziewięciu cyfr już na pamięć i to od bardzo dawna. Za
każdym razem zadawał te same pytania. Między jego telefonami
zaczynały być coraz krótsze odstępy czasu, co zaczęło Macieja
niezwykle irytować. Kornelia natomiast tłumaczyła to troską i
tym, że Mati się o nią martwi, i że to normalne, że pyta gdzie
jest i co robi.
–
To
nie jest naturalne zachowanie. To zazdrosny idiota, który ci nie
daje samodzielnie pooddychać – stwierdził. – Arkusz gotowy.
Teraz prezentacja?
Kornelia
spojrzała brunetowi w twarz, uśmiechnęła się dziękując, a
potem przytaknęła ruchem głowy i sięgnęła ponownie po telefon
komórkowy. Tym razem był to SMS:
Ubieram
małego, idziemy po ciebie, za długo już cię nie ma!
Dziewczyna
westchnęła i szybko wystukała na dotykowym panelu odpowiedź.
Potem położyła swoją dłoń na dłoni Maćka, która spoczywała
na miniaturowej podpinanej pod USB myszce i szepnęła:
– A
nie obrazisz się jak już sobie pójdę, a jutro wpadnę i
dokończymy i pogadamy i wiesz... jak za starych lat wypijemy drinka.
Chciał
odmówić. Czuł się wykorzystywany, ale gdy spojrzał w jej piwne
oczy, to nie umiał tego zrobić. Zamrugał, uśmiechnął się
smutno i odpowiedział:
–
Amareno
z colą, czy antonówka z sokiem jabłkowym?
–
Co
wolisz – odparła i musnęła chłopaka w policzek. Poczekała aż
zapisze wykonaną pracę na pen-drive i ruszyła do domu.
Tam
już czekał na nią Mateusz, który gdy tylko usłyszał jej kroki
na klatce schodowej, to wziął Antosia na ręce i wyszedł z nim do
samego przedpokoju.
–
No
co cię tak długo nie było? – zapytał z pretensją. – Ani
ciebie, ani obiadu – dodał, gdy dziewczyna zamykała drzwi.
Mały
Antek już wyciągnął ręce do mamy, ale ta nawet nie zwróciła na
niego uwagi. Była zbyt skoncentrowana na bałaganie, jaki panował
tak w przedpokoju, jak i w całym mieszkaniu.
–
Już
ciemno się na dworze zrobiło – paplał dalej swoje młody ojciec.
–
Dlaczego
tu jest taki syf!? – wrzasnęła.
–
Antek
się bawił.
–
Piwami?
– zapytała, odruchowo klepnęła samą siebie w udo, a potem
wskazała na butelkę.
–
Tylko
jedno wypiłem – tłumaczył się Mateusz i nie zważając na
dziecko trzymane na rękach odpalił papierosa.
–
Jedno
z trzech butelek.
–
Czterech
– sprostował. – Bo to jeden czteropak był – wyjaśnił.
– I
pójdziesz w takim stanie do pracy?
–
Lepiej
niż ty w takim na ulice. – Wskazał brodą na jej dekolt. – Jak
dziwka – dodał odkładając Antka na podłogę by móc w spokoju
wypalić papierosa.
–
Co
ty powiedziałeś!? – wydarła się, a mały blondynek o ciemnych
oczach podbiegł do matki i objął jej nogi. Pragnął by wzięła
go na rączki i wycałowała tak jak zawsze to robiła, gdy wracała,
a on zostawał z babcią.
–
To
co słyszałaś. Ja się zajmuję dzieckiem, a ty się szlajasz.
– W
szkole byłam! – zaznaczyła.
–
Do
roli matki i żony nie dorosłaś, tylko się szlajasz. W sumie nie
wiadomo czy ja się swoim dzieckiem zajmuje, bo on do mnie w ogóle
niepodobny. – Ukucnął by pośpiesznie wciągnąć buty na nogi. –
Wychodzę – oznajmił. Zdjął bluzę na zamek z wieszaka i
wyszedł. Na klatce schodowej założył ubranie na nagi tors, nawet
nie zapiął, tylko wpakował dupsko do samochodu i ruszył do kumpla
by przed pracą wypić jeszcze jedno piwo.
–
Mama,
mama – mówił Antek i wyciągał rączki najwyżej jak tylko
umiał. Przestępował przy tym z nóżki na nóżkę, tak bardzo się
niecierpliwił.
W
końcu Kornelia wzięła swojego pierworodnego na ręce i oznajmiła:
–
Posprzątamy
zanim babcia wróci.
Jedna
z łez stoczyła się po policzku nastoletniej matki, a mały Antek
jakby pragnął ją pocieszyć mocno objął jej szyję i cmoknął w
okolicy ucha. Był cały umorusany od Kinderków, którymi karmił go
ojciec i miał mokre body od soczku, który rozlał na siebie, ale
ponad wszystko był zmęczony na co wskazywały zamglone i pocierane
piąstkami oczka.
To oczywiście rozdział jutrzejszy, a nie bonusowy. Miał się pojawić 20.09, a jest 19.09. Pozdrawiam i mam nadzieję, że wam się podoba. Tak przy okazji - jeśli do kogoś z was na blog jeszcze nie zajrzałem, to proszę mi się przypomnieć i pisząc komentarz tutaj, dodać do niego swój adres.
Przynajmniej wobec Agnieszki Szmit okazał zrozumienie i pozwolił jej się zwolnić z lekcji, by mogła iść do dziecka. W sumie to tylko go poinformowała czego chce dokonać, gdyż i tak wyszłaby nawet jeśli nie zostałaby przez niego zwolniona. Jednak moje przeczucia co do tego, że Piotr zdradza Magdę są słuszne. Chociażby nie wiem jak się zmieniła i mówiła różne rzeczy na jego temat (np. porównywała ich zarobki w rozdziale poprzednim) to nie daje mu powodu do zdrady! Natomiast Kornelia powinna wziąć się za naukę, a nie uciekać z lekcji. Gdyby wykazała jakiekolwiek chęci poprawy ocen to nauczyciele patrzyliby na nią inaczej. Nic nie wskóra pomoc Maćka. Zrobienie za niej pracy nie rozwiąże całej sprawy. Dobrze, że on chociaż pomyślał i chciał jej to wytłumaczyć. Nie podoba mi się, iż Kornelia go wykorzystuje w taki sposób. Skoro jednak wykazała jakieś chęci, siedziała i patrzyła jak Maciek to robi oczywiście Mateuszek wielki pan musiał przeszkadzać, a z jakiego to powodu? Chciał sobie wyjść z kolegami... Do tego tekst "ani ciebie, ani obiadu". Ona się uczyła, a on ma dwie ręce więc sam powinien zrobić coś na obiad. Szczytem wszystkiego było porównanie jej ubioru (chodzi o dość duży dekolt) do stroju "dziwki". Może powinna się ubierać skromniej, ale to jej sprawa. Nie daje mu to jednak prawa tak się o niej wyrażać. Na miejscu Korneli przywaliłabym mu w twarz od razu... Bardzo jej współczuję.
OdpowiedzUsuńCzekam oczywiście niecierpliwie na rozdział następny.
Pozdrawiam Lex May
Agnieszkę Piotr traktuje inaczej, bo Agnieszka walczy, a Kornelia na swój sposób się poddaje unika, kombinuje. Czasami lepiej postawić na prawdę, na starania, ciężką pracę niż na jakieś uniki. Do Agnieszki Szmit ma większy szacunek, czego nie będzie krył w kolejnych rozdziałach.
UsuńJa też zdrady nie popieram, lepiej się rozstać i dopiero szukać kolejnej, ale u Piotra sytuacja nie jest taka prosta, gdyż on nie jest ojcem Kaśki i Magda mogłaby mu zabronić kontaktów z dziewczyną.
Maciek sam jest sobie winny, bo zauroczenie przekłada nad inteligencję i daje się wykorzystywać, a takim dawaniem się, też Kornelii nie pomaga.
Mateusz też nie do końca jest taki zły, a przynajmniej nie do końca taki będzie w dalszych rozdziałach. On tylko jest cholernie, wręcz chorobliwie zazdrosny.
Oj, to nie zawsze takie proste, by samemu zrobić sobie obiad, przy małym, żywym dziecku. Antek ma tę wadę i zaletę jednocześnie, że jest takim absorbującym, żywym srebrem i przy takim dziecku naprawdę trudno zająć się czymkolwiek innym niż nim.
A ja Korni nie współczuję - sama jest sobie winna.
Pozdrawiam.
Albo nie doczytałam, albo po prostu nie załapałam aluzji. W każdym bądź razie teraz już będę pamiętać, że Piotrek i Magda to małżeństwo. Jakoś to pakowanie walizek i wynoszenie się mnie zmyliło. Bo nie wspominał nic o rozwodzie! ;D
OdpowiedzUsuńJa tu myślałam, że ta kochanka okaże się jakąś interesującą, miłą i troskliwą dziewczyną, przy której Piotrek nareszcie mógłby się poczuć kochany i potrzebny. A tu zupełnie odwrotnie! Piotruś po prostu potrzebuje się wyżyć seksualnie i to mnie lekko ukuło. Nie znam psychiki facetów. Nie mam pojęcia, czy to jakiś odruch bezwarunkowy, czy każdy postąpiłby tak w tej sytuacji. Nie wiem. Nie znam się. Ale Piotrek chyba więcej na tym straci, niż w ogóle mógłby zyskać.
Kornelia wykorzystuje Maćka. Nie lubię osób, które postępują w taki sposób. Nie mogłaby poprosić go, by pomógł jej z tym, ale na zasadzie, że ona robi, a on ją instruuje? Miałaby wtedy czyste sumienie. No ale Kornela już chyba jest taka rozleniwiona i tak bardzo przyzwyczajona do wykorzystywanie dobroci innych. Bo nie wierzę, że nie ma pojęcia o zainteresowaniu nią Maćka! Jego reakcja choćby na Mateusza jest wystarczająca, żeby to stwierdzić.
Dużo nowych postaci pojawia się z rozdziału na rozdział. Mam nadzieję, że się nie pogubię przy tym moim czytaniu w kratkę. ;)
Uważasz, że Sandra nie umie być miła, interesująca i troskliwa? Może to i lepiej, że tak uważasz, bo wydaje mi się, że jeszcze cię ta postać zaskoczy.
UsuńKornelia uważa jak większość młodych, samotnych matek - mi jest ciężko, mi się należy, ja nic nie muszę, bo nie mam czasu, bo ja mam dziecko - tak mniej więcej wygląda roszczeniowa postawa takich osóbek.
Nie, nie pogubisz się, bo więcej postaci już nie będzie przez dłuższy czas. Wszystko toczy się w takim małym, zamkniętym gronie.
Kornelia powinna w końcu zrozumieć, że Mateusz jej nie kocha. Przyjemniej ja tak z jego zachowania wnioskuję. Wziąć się za siebie też powninna, szkołę skończyć i pracę znaleźć. Jak na razie dziewczyna ma wszystko w dupie, co sieedla niwj na pewno źle skończy.
OdpowiedzUsuńTy uważasz, ze Mateusz nie kocha Kornelii, a ja uważam, że kocha ją wręcz chorobliwie i to na tyle chorobliwie, że jest zazdrosny o każdego mężczyznę, który się do niej zbliży. Jednak tu pozostaje pytanie, czy można kochać i nie ufać jednocześnie? Sam nie wiem, myślę, że ich relacja jest bardzo trudna. Popieram cię natomiast z tym, że Kornelia powinna się wziąć za siebie, naukę i pracę, a nie ciągle polegać na matce albo na Mateuszu.
UsuńNa błędy wcześniej nie zwracałam uwagi, ale nie powinno być: ,,A ja na męża się nie nadaję"? :D Często też gubisz przecinki: ,,– To co to były za wyklęte meble? – zapytała, przerywając tym samym ciszę." lub ,,(...) ale cóż mogła zaradzić na to, iż naprawdę nie potrafiła zobaczyć siebie w roli żony i matki?" lub ,,Jak powiedziała, tak uczyniła." I w tym momencie mój mózg stwierdził, że jest zbyt zmęczony, by szukać błędów, więc nic więcej ci nie wypisze, choć coś tam jeszcze widziałam... :3
OdpowiedzUsuńDrobne błędy. Ja robię o wiele gorsze XD
A opisy masz cudowne!
No dobra. Teraz, co do treści :D, bo to najważniejsze.
Ej! Nauczyciele nie są AŻ tak wredni. A może są. Ale to znowu moje dostrzeganie w ludziach dobrych stron nawet, jak ich nie ma.
Podoba mi się to zdanie, jak Piotr opisywał żonę przed jej zmianą. A jego kochanka wydała mi się... dość silną osobowością.
Hm... Ale ten Maciek ma zmienną naturę. W jednej chwili warczy, potem się martwi, a potem ma dobry humor XD A już myślałam, że chociaż go polubię... Choć muszę przyznać, że byłby na pewno lepszym chłopakiem dla Neli niż Mati.
Mateusz to dupek. Jest nawet trochę zbyt dupkowaty. XD Mecz, piwo, przekleństwa, obiad...
Nie przepadam za Kornelią, ale w sumie jej współczuję. Choć sama sobie zgotowała taki los.
A Maciek wie, że jest wykorzystywany i dalej daje się wykorzystywać... Ci faceci - bez obrazy lub coś :D
Pozdrawiam!
nowa-w-hogwarcie.blogspot.com
Tak, ja wiem, że gubię ogonki i przecinki. Cały czas nad tym pracuję, a przynajmniej się staram nad tym pracować ;-)
UsuńNauczyciele i są wredni i nie są - to tylko ludzie, są różni i też mają swoje humorki.
Sandra - silna z pozoru, wewnętrznie rozbita przez to co miało miejsce w przeszłości, ale o tym to się jeszcze sama zdążysz przekonać.
Oj, ja nie wiem czy Maciek byłby lepszym chłopakiem dla Neli i przede wszystkim czy byłby lepszym ojcem dla Antka, bo Antoś to taki dodatek do Nelki, już nieodłączny dodatek. Jak słusznie zauważyłaś (chyba jako jedyna - tak na marginesie), to Maciek jest bardzo zmienny.
Tak, Kornelia sama sobie zgotowała taki los, a Mateusz to może nie tyle dupek, co nieodpowiedzialny i niedorosły chłopak, który nie umie sobie w życiu poradzić, bo od radzenia sobie miał ludzi - rodziców, ale o jego dzieciństwie i rodzinie też jeszcze będzie.
Faktycznie, pokazujesz samo życie. Piotrka trudno jet ocenić. Z jednej strony potrafi byc np.ppiekunczy wobec uczennic, choć jednocześnie nie jest zbyt pedagogiczny, skoro tym, które lubi, pozwala ba wiecej, a na przykład Korni nie chce odpuścić. Nie, zeby nie miał racji, ale...Agnieszka np.mocno wykorzystuje to, Ze Piotrek ja lubi, choć on the other band, jeśli ma dziecko, które samotnie wychowuje, a i tak sie dobrze uczy, to mozna ja podziwiać za samozaparcie i ogarnięcie. Wracając jednak do Piotrka-romans. Nie popieram, rzecz jasna, ale widać, ze małżeństwo jest nieudane i powinno sie skończyć. Jednocześnie trudno powiedzieć, zeby on i Sandra interesowali sie tylko seksem. Może i od tego zaczęli, ale jednak wiedza sporo o sobie i pomimo swoich przekonań chyba sa sobie bliscy nie tylko fizycznie. Ech, ciężka sprawa... Kornelia powinna Olać Mateusza, zastanawiam sie czy ona wie, ze Mateusz jej nie kocha, byc może tak, ale to chyba byłoby jeszcze tragiczniejsze, bo i tak sie go trzyma. A biedny A nieszczęśliwie zakochany daje sie jej wyrabiać. Zawsze mozna znaleźć jakiegoś kozła ofiarnego, nawet jeśli jest sie takim samym w stosunku do kogoś innego-oto siła uczuc, choć nie oznacza to rzecz jasna, ze miłość hest zła; złe jest za to często zauroczenie niemające przyszłości, tylko jak to ogarnąć, jak sie jest zaangażowanym uczuciowo... Ech. Czekam na ciąg dalszy i życzę weny:)
OdpowiedzUsuńJa myślę, że Piotrek nie kieruje się w swej pobłażliwości tylko i wyłącznie swoją sympatią, a tym, że Agnieszce widać, że zależy, stara się, a Kornelia wszystko olewa i wykorzystuje Antka jako wieczną wymówkę.
UsuńAgnieszka nie wykorzystuje tego, że Piotrek ją lubi. Zgłosiła tylko, że ma chore dziecko i wychodzi z zajęć, by potem nie był zdziwiony "była i nie ma, gdzież się podziała?". Agnieszka jest takim przykładem do naśladowania, ja tak myślę - bo mimo błędów i młodego wieku (jest młodsza od Kornelii), ona stara się sobie radzić, a Korni liczy na innych, a samej sobie odpuszcza.
Sandra i Piotr - są sobie bardzo bliscy, ale żadne z nich nie chce się do tego przyznać (do czasu). Piotra zdrad także nie popieram i też uważam, że nim się zabrał za romansowanie, to powinien zakończyć małżeństwo, ale nie zawsze się tak da, i w tym przypadku on się obawia, że rozwodząc się straciłby kontakt z Kaśką, bo nie jest jej ojcem, jest tylko ojczymem.
Mateusz moim zdaniem Kornelię kocha, tylko kocha patologicznie, aż do takiej ostrej zazdrości. Jednocześnie uważam, że nie dorósł do takiej roli w jakiej sam siebie obstawił i to nie ze względu na wiek, a zachowanie i to jak został wychowany.
Miłość to coś dojrzałego i miłość moim zdaniem nie jest z automatu, nie kocha się za nic, ale za coś i pomimo czemuś. Nie można kochać kogoś kto tylko rani, no chyba, że się ma specyficzne upodobania fizyczne i uczuciowe pod tytułem "Masochizm".
Ciąg dalszy już jest, z opóźnieniem, ale jutro postaram się wrzucić kolejny rozdział. Także Tobie życzę weny.
Nie wiem jakim cudem ten rozdział mi umknął, byłam pewna, że przeczytałam wszystko, co zostało opublikowane, a jednak gdzieś się skrył. Niemniej jednak, dziś coś mnie tknęło, i oto jestem.
OdpowiedzUsuńA po tym rozdziale mam zdecydowanie mieszane uczucia, ale zanim przejdę do fabuły i bohaterów, chciałam tylko powiedzieć, że ten rozdział podobał mi się najbardziej z dotychczasowych, nie ujmując oczywiście niczego poprzednim; po prostu przez ten płynęłam z ogromną gamą uczuć, które miały związek z prezentowanymi zdarzeniami. I jeszcze dialogi, które są naprawdę dobre - a mówię to szczerze.
Co do przemyśleń po tym rozdziale, mam nadzieję, że niczego nie pominę.
Fakt, że Piotr zdradza żonę, jest dla mnie oburzający, bo po prostu nie umiem tego usprawiedliwić, w sumie nawet nie chcę. Podał jednak argumenty w rozmowie z Sandrą, dlaczego z Magdą układa mu się coraz gorzej, jak widać, kobieta zmieniła się odkąd się poznali i związali, a jemu ta zmiana nie pasuje. Więc co trzyma go jeszcze w tym małżeństwie, oprócz współczucia wobec Kaśki, nie wiem. Im dłużej będzie ukrywał zdradę przed żoną, tym ona będzie później bardziej cierpieć, a tak miałaby jeszcze szansę ułożyć sobie życie na nowo - nie chcę jednak oceniać pochopnie, bo zapewne o niej nie wiemy jeszcze wszystkiego.
Piotr jako nauczyciel - wymagający, ale też wyrozumiały. Choć jego zachowanie upewnia mnie w tym, że nauczyciele często problemy w życiu osobistym, przelewają później na szkołę - np. ta kartkówka, a uczniowie nie mają nic do powiedzenia i muszą cierpieć. No ale tak to już jest, i zapewne nie wszyscy są tacy.
Mateusz wciąż wywiera na mnie bardzo złe wrażenie, a mogę śmiało przyznać, że z każdą chwilą gorsze - zwraca się bezczelnie w stronę Kornelii, nie wiem dlaczego ona chce to jeszcze tolerować; dzieckiem opiekuje się tak, że aż strach je z nim zostawić; pije. Nie wiem czy mogłoby się wydarzyć coś, co by mnie do niego przekonało.
Maciek - biedny chłopak ze złamanym sercem, żal mi go, bo Kornelia zdecydowanie widzi w nim jedynie szansę na ułatwienie sobie prac domowych i nic więcej; mam jedynie nadzieję, że się opamięta i skieruje uczucia w inną stronę, żeby nie dać się wykorzystywać bez przerwy; chociaż wiem, że będzie to trudne.
Położenie Kornelii jest naprawdę trudne, musi radzić sobie z tyloma rzeczami, w tak młodym wieku - nie zaprzeczę, że sama do tych problemów doprowadziła swoim zachowaniem, a teraz musi się z nimi mierzyć, jednak chciałabym, aby na jej drodze stanął ktoś pomocny, oprócz oczywiście matki; i pomógł jej w jakiś sposób podnieść się i zawalczyć o lepszy los dla siebie i dziecka.
Pozdrawiam i weny! :)
Ja bym Mateusza aż tak nie demonizował. Będzie miał jeszcze dobre momenty, zapewniam xD
UsuńPiotruś i jego zdrady... Piotr jest związany z Magdą. On, ona i Kasia to rodzina i on nie chce tego psuć, dlatego nie odejdzie, poza tym boi się zemsty Magdy. On nie jest ojcem, jest tylko ojczymem i ona może mu zabronić widzeń z pasierbicą.
Tak, nauczyciele często... zresztą nie tylko nauczyciele, wielu ludzi przenosi humory z domu do pracy i z pracy do domu - to nieodłączny element większości.
Lecę odpisać na resztę komentarzy, bo od dziś zaplanowałem odpisywać na każdy :)
Oj, buzują w Piotrze hormony, buzują. Żona, kochanka, a do tego spogląda jeszcze pożądliwym wzrokiem na uczennicę. Najwyraźniej ma dość małżeństwa, i jak sam twierdzi nie nadaje się na męża. Dlaczego on tak nie lubi Kornelii?
OdpowiedzUsuńKornelia i Mateusz są zbyt młodzi żeby być rodzicami. To para nastolatków, która próbuje zmierzyć się z dorosłością i odpowiedzialnością, ale nie zawsze im się to udaje. I nie dotyczy to tylko samego Mateusza.
Rozdział bardzo mi się podobał, a teraz... kącik czepialskiej Lamii
- „a stanik i nie tak dawny poród uniosły i wypełniły biust małolaty" - to brzmi tak, jakby poród był czymś co wypełnia jej biust.
- „Był tak tym odruchem zajęty" - może raczej „czynnością", albo w ogóle bez tego „odruchem".
- „Gra wstępna dla tych dwoje była zbędna" - tych dwojga.
- „– Zabezpieczam się – dodała. – Na bachory trzeba mieć czas, pieniądze i cierpliwość, a ja się ciągle spóźniam, jestem pod kreską, a opanowaniem nie grzeszę" - trudno mi sobie wyobrazić, że kobieta w trakcie miłosnego uniesienia, a w dodatku w takim momencie zaczyna się w ten sposób tłumaczyć. Pewnie rzuciłaby tylko "zabezpieczam się" - i wszystko byłoby jasne. Poza tym robią to już chyba nie pierwszy raz, więc Piotr powinien to wiedzieć.
- z tekstu wynika, że jest maj (?), w każdym razie jeszcze przed Dniem Dziecka, co w takim razie w którymś z poprzednich rozdziałów robiły borówki w wazonie? Sezon na borówki zaczyna się pod koniec czerwca.
- „mięśnie kegla" - Kegla z dużej litery!
- „jakby była co najmniej starą babunią, która się przepracowała podczas schylania w szklarni po pomidory" - pomidory wcale nie rosną tak nisko. Bardziej by się przepracowała kopiąc ziemniaki :)
Na dzisiaj tyle.
Jeśli moje uwagi, w jakiś sposób cię dotykają, to daj znać. Przestanę.
Fajnie piszesz i byłoby idealnie, gdyby pewne szczegóły były bardziej przemyślane, i zrobiłbyś rzetelny research. Czepiam się, bo czytając zwracam uwagę na takie drobnostki.
Pozdrawiam serdecznie,
Lamia
Piotrek to wbrew pozorom bardzo prosta postać. Jak typowy facet lubi zawiesić oko. Wielu z nauczycieli rzuca okiem na niemal dorosłe uczennice, ale nigdy w życiu nie poszłoby z nimi do łóżka. To bardziej takie "dokarmianie wzroku". Kornelii nie lubi, bo nie znosi leniów i tysiąca wymówek, zawsze opartych na Antku. Chciała dziecko, wiedziała czym grozi seks bez zabezpieczenia, to po jaką cholerę... teraz się tak wymawia małym?
UsuńMateusz jest w odpowiednim wieku by być rodzicem, bo jakby nie patrzeć ma te dwadzieścia lat. Poza tym rodzicielstwa nie można określać wiekiem, a dojrzałością uczuciową i emocjonalną - moim zdaniem. Myślę, że Mateusz jest lepszym ojcem niż Kornelia matką. Oni po prostu źle oddziałują na siebie - Korni i Mati.
No bo wypełnia. Kobiety, które karmią piersią mają większe cycki xD
Nie pamiętam, gdzie użyłem tego słowa "odruch", ale można być zajętym odruchem, to coś takiego co czynimy bez przemyślenia, np zerkamy na zegarek.
Faktycznie, dwojga - poprawię.
Ale wcześniej mógł w niej nie kończyć, albo używać gumek, albo mogła mu robić ustami przy końcu. Uwierz, kobiety są różne, a Sandra ma takie... specyficzne podejście do wielu spraw i jak na kobietę ma bardziej męski styl bycia. O niej też jeszcze będzie. W kolejnym rozdziale.
Borówki są też na Wielkanoc, a więc przed czerwcem. Po prostu ty kojarzysz borówki z tymi do jedzenia od razu, a ja widzę też te zielone liście xD
No tak, Kegla - racja.
Niektóre rosną nisko. Robiłem kiedyś u ogrodnika i przy pomidorach i przy ogórkach i się najeździłem skrzynkami po takich szynach, pochylony... Zrywałaś kiedyś pomidory? Ale nie tak dla siebie i u siebie, ale w szklarni, takiej z wózkami z szynami, z szefem na karku?
Nie, nie dotykają mnie. Mnie tylko chamstwo dotyka, a ty nie jesteś chamska, więc zawsze możemy sobie polemizować i dyskutować jakby co :)
Tylko to blog, a nie książka po korekcie. Gdybym zwracał uwagę na każdy szczegół, to publikowałbym raz na rok, dlatego wolę odbiegać od ideału, skupiam się na historii i bohaterach, a cała reszta.. staram się by było poprawnie, ale idealnie nie będzie, bo nie jestem polonistą.
Zgadam się z tobą, że rodzicielstwa nie można wiekiem, a dojrzałością uczuciową i emocjonalną. Często dwudziestolatek może być lepszym ojcem, niż trzydziestoletni facet.
UsuńWiem jakie cycki mają karmiące matki xD, ale „stanik i nie tak dawny poród uniosły i wypełniły biust małolaty" dalej brzmi jakby to poród je wypełniał. Tak przy okazji, to ten poród był dwa lata temu, wiec raczej już dość dawno :), Owszem, stanik mógł unieść. Już się nie czepiam, ale osobiście przerobiłabym to zdanie.
Pomidory zrywałam tylko u siebie w szklarni, nigdy na skalę przemysłową, wiec może masz rację.
Piszesz, że to tylko blog, a nie książka po korekcie, oczywiście masz rację. Wiem jak ciężko jest zwracać uwagę na wszystkie szczegóły, czasami po prostu się nie da. Czytałam ostatnio bardzo dużo ocen blogów i sama byłam oceniana. Wiem, że też robię błędy i staram się nad tym pracować, choć nie wiem z jakim skutkiem. Moje uwagi, to uwagi zwykłego czytelnika, który trafił na twojego bloga i pewne rzeczy bądź mu się nie podobają, bądź są niezrozumiałe. Chamska nie jestem, bo to nie leży w mojej naturze, ale polemizować pewnie nadal będę w spornych kwestach i gwarantuję, że będziesz miał ze mną ciężką przeprawę xD
Sama lubię, gdy ktoś wytyka mi błędy i brak logiki, a nie pisze tylko: „rozdział, cudny, genialny, cud, miód i orzeszki„ Takie komentarze pewnie cieszą i dowartościowują, ale sprawiają, że spoczywamy na laurach i uznajemy, że jesteśmy genialni.
Pozdrawiam serdecznie
hahaha teraz załapałam, o co chodzi z tymi nieszczęsnymi borówkami i wazonem :) Cały czas myślałam, że chodzi o borówki do jedzenia, a ty wyjaśniłeś, że chodzi o zielone liście :) Chodziło ci o bukszpan, czy faktycznie u ciebie są to gałązki borówek?
UsuńWidzisz teraz, jak ważne jest to, jakich używamy określeń, bo twoi czytelnicy pochodzą z różnych regionów Polski i nie zawsze wiedzą o co chodzi:)
Ze słowem bukszpan nigdy się nie spotkałem xD
UsuńAntoś nie jest karmiony z cyca, wydaje mi się, że Piotr oceniał biust Agnieszki, a nie Kornelii :)
Ja tam nie mam nic do wytykanie błędów.
Spróbuj kiedyś przeczytać książkę "Mechaniczna pomarańcza", cała jest pisana slangiem.
Tak, u siebie jest inaczej, a na przemysłową skalę, to już ciężka harówa.
Pierwsza lepsza strona o tradycjach Wielkanocnych :D
Usuńpolki.pl/wedwoje/bazie;i;bukszpan;znaczenie;wielkanocnej;swieconki,10,artykul,17757.html
Tak, to rzeczywiście byłe cyce Agnieszki xD
A rozdziału nadal nie ma...
Hej, przepraszam, że mnie ostatnio nie było, ale mam mało czasu, a ja po prostu wiem, że piszesz długie rozdziały, więc nie miałam czasu wpaść. Ale w ciągu najbliższych dni nadrobię, jednak strasznie przepraszam za to opóźnienie.
OdpowiedzUsuńDlatego też zbyt treściwie tego nie skomentuję, ale chcę, żebyś wiedział, że jestem
Pozdrawiam
Nadia
Te rozdziały nie są długie. Na "Spróbuj" piszę raczej krótkie.
UsuńNie musisz być na bieżąco, nadrabiaj sobie swoim własnym tempem, najważniejsze, że jesteś i dajesz znak o swojej obecności.
Pozdrawiam.
Czyli między Piotrkiem a kochanką żadnych większych więzi nie ma, nie licząc zwykłej przyjaźni i seksu. Po prostu w Sandrze odnajduje kogoś, z kim może porozmawiać, zwierzyć się i jakoś zapomnieć o wyzutej z uczuć żonie. Nieco mnie zdziwiły wspomnienia Piotra, nigdy bym się nie spodziewała, że Magda mogła kiedyś być taka... normalna, zwyczajna. Teraz to raczej zimna suka, dla której liczą się tylko pieniądze. Szczerze? Wolałabym tamtą Magdę z przeszłości, a nie tą, która jest teraz. Zadufana w sobie pani adwokat. Phi!
OdpowiedzUsuńTen seks też nie był jakiś wypełniony uczuciem, emocjami czy przywiązaniem. Po prostu zamknęli się w aucie, szybko przeszli do rzeczy i szybko sprawę zakończyli. Z jednej strony taki układ popłaca - tylko przyjaźń i seks, ale co jeśli wkradną się uczucia? Szczerze nie chciałabym aby tych dwoje się w sobie zakochało. Nie widzę ich jako pary. Jako parę kochanków tak, ale parę emocjonalną, dojrzałą, gotową iść razem przez życie to nie.
Maciej od razu skojarzył mi się z moim Bartkiem z "Belfra". Po prostu taki biedaczek zakochany w swojej przyjaciółce, która go nie dostrzega tylko ugania się za niewłaściwym facetem. Żal mi Kornelii, że nie widzi jakim debilem jest Mateusz. On po prostu ma jakieś chore poczucie zazdrości. Dziewczyna nigdzie nie może wyjść, nic nie może zrobić, bo facet zaraz pisze, dzwoni i kontroluje jak jakiś świr. Maciej ma rację, Kornelia wgl nie może złapać oddechu, nie może nawet na sekundę przestać myśleć o tym, co ma w domu, a wszystko przez Matiego. Szkoda mi tylko Tośka, że ma takiego ojca i przy kimś takim musi się wychowywać. Szkoda mi też Macieja, ale mam nadzieję, że nie jest tak samo głupi jak mój Bartek i nie będzie wiecznie czekał na idealną okazję aby zbliżyć się do Kornelii. W sumie fajnie, że dziewczyna ma przyjaciela, ale od razu zraził mnie fakt, że go wykorzystuje. On też nie powinien na to pozwalać i doskonale o tym wie, ale cóż... Ona ma dziecko, debilnego faceta w domu więc się chłopak lituje.
Zastanawia mnie tylko dlaczego Piotrek się nie rozwiedzie z żoną skoro tak im się nie układa? Jest Kaśka, ale to nastolatka więc jakoś by ten fakt przebolała, a skoro facet ma się męczyć to nie lepiej odejść i żyć po swojemu?
Aaa zapomniałam! Aga i jej rozmowa z nauczycielem: podobało mi się to co wprowadziłeś w tą rozmowę. Ten taki niby naturalny odruch spoglądania na kobiecie piersi. To dało takiej prawdziwości tej scenie.
Zastanawia mnie dlaczego Piotrek tak faworyzuje Agnieszkę? Ona też ma dziecko, może i się bardziej przykłada do nauki, ale biorąc pod uwagę wszystkie inne względy to jest w podobnej sytuacji jak Kornelia. Może facet daje jej taką taryfę ze względu na to, że dziewczyna sama wychowuje córeczkę, a Kornelia jest z Mateuszem i mieszka z matką? Sama nie wiem co o tym sądzić. Mam jednak nadzieje, że nie ma tutaj żadnego wątku romansowego, bo akurat tych dwojga w łóżku nie chciałabym spotkać.
Pozdrawiam i lecę dalej :D
Spieszyli się kochankowie, to i nie było czułości jakiś licznych. Mogłabyś ich też zrozumieć ;-) Jakaś tam więź między nimi jest, taka przyjacielska.
UsuńW temacie Magdy powiem tyle - Ludzie się zmieniają, nie zawsze na lepsze.
Może kiedyś oboje dojrzeją - Sandra i Piotr - wtedy może byliby w stanie stworzyć dojrzały związek?
Maciej z początku jest bardzo podobny do twojego Bartka z Belfra, bo w sumie to ten twój rudzielec mnie natchnął na Maćka, tak więc Maciuś to też twoja zasługa.
Czemu Piotr Agę faworyzuje, to się jeszcze dowiesz... znaczy domyślisz xD
Cała ta historia przypomina mi troche sytuacje z jakiegoś filmu o problemach w życiu młodocianych. Zawsze dobrze mi sie takie rzeczy oglądało i coraz bardziej podoba mi się Twoje opowiadanie. Cos mi sie wydaje, że Korni dozna łaski Pana Szmita. Moge tylko przypuszczać, że zwierzy sie z jakiś problemów, a czy mam racje to sie okaże :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Piotrek m większy szacunek do Agnieszki niż do Korneli. Widać, że dziewczyna się stara i mimo wczesnego macierzyństwa chce coś w życiu osiągnąć a nie jak Korni, olewa wszystko i stara się robić wszystko by jak najmniej się narobić. Leń patentowy, który będzie wiecznie żył na utrzymaniu mamusi, męża /faceta albo państwa. Co do Piotra to chyba nigdy go nie polubie, jest tak cholernie wrednym nauczycielem, że momentami jak o nim czytam to mi się nóż w kieszeni otwiera. Sandra jest ciekawą postacią, czuję, że ją polubie. Ma fajne poglądy.
OdpowiedzUsuńMaćka trochę mi szkoda,ale tak ciut, ciut. Facet swój rozum ma, rozumiem, że się zakochał, ale to chyba nie zablokowało działania jego komórek mózgowych. Co do Mateusza to...brak słów, Korni nie będzie miała z nim dobrego życia. Ogólnie wydaje mi się, że oni stworzą taką typową patole, ale może nie mam racji, może będzie inaczej.
Nie dziwi mnie, że Piotr inaczej traktuje Agnieszką a inaczej Kornelie. Nawet w rodzinie tak jest, że dzieci często inaczej traktujemy, bo zwyczajnie są inne, mają różne charaktery i jedno bardziej popieramy a drugie wcale, jedno bardziej nawet lubimy, choć wszystkie kochamy. Po prostu z jednym więcej nas łączy, z drugim dzieli. Wychowawca klasy to jakby taki ojciec (miał pecha, że trafił na tę najgorszą klasę w szkole, ale jakoś nie jest mi go żal, myślę, że jeśli on nie da rady sobie z nimi poradzić, to już nikomu innemu się nie uda). Wracając do tego, że wychowawca to jak taki ojciec, to nie ma nic dziwnego w tym, że większą sympatią darzy Agę niż Korni. Ciekawi mnie też, czemu dziewczyna zawaliła tyle razy i nie zdawała. Myślę, że musiały być tego jakieś powody, bo widać, że nie jest głupia, bardziej leniwa i być może to właśnie lenistwo ponosi winę.
OdpowiedzUsuńSandra... polubiłam ją. Sama nie wiem czemu, ale fajnie, że jest tu taka postać. Widzę ją jako otwartą kobietę, pewną siebie i liczącą na siebie. Pewnie gdzieś głęboko wewnątrz niej tkwi jakieś bolesne wspomnienie, jakaś zadra i nie mogę się doczekać aż ją poznam.
PS. Czy on jej płacił za seks czy tylko pożyczał, albo oddawał za paliwo?
http://takamilosc.blogspot.com/
Kurczę! Z jednej strony lubię Piotra, a potem pomyślałam „ale dupek, wszystkim chce jedynki wstawiać”, ale zdania złego sobie nie wyrobiłam, bo potem historia z Michałem. Teraz to ja sama nie wiem, czy Piotra lubię czy nie lubię. Wydaje się spoko gościem, ale czasami ma swoje humorki. Sandra to dość specyficzna babka, na razie jestem wobec niej neutralna. Taka dziwna, ma swój styl życia i skoro jej to odpowiada, to okey.
OdpowiedzUsuńKornelia źle postępuje ze swoim przyjacielem. Manipuluje nim, no, a to nigdy dobrze się nie kończy. Kiedyś w tyłek ją kopnie, jak zobaczy, że się nim tak bawi. A Mateusz… Chorobliwie zazdrosny typ, a to nigdy dobre nie jest. Nie powie, że kocha, że się martwi, i że zazdrosny, tylko właśnie od dziwek wyzwie. Smutne.
Mam nadzieję, że uda mi się dziś jeszcze przeczytać dalej!
CM Pattzy
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńUznałam, że najwyższa pora o sobie przypomnieć, bo miałam dość długą przerwę w komentowaniu. Niemniej jak raz już coś zacznę, prawie zawsze decyduję się dokończyć, dlaczego już jestem i możesz spodziewać się moich komentarzy. To, że znikam, nigdy nie oznacza, że zapomniałam – po prostu nie zawsze „wena na komentarze” mi dopisuje, a że nie znoszę jednolinijkowców…
Ten rozdział czytałam już dawno temu, ale miło jest sobie to i owo przypomnieć. Zarówno wtedy, jak i teraz, miałam mieszane uczucia względem Piotra, który na swój sposób wzbudza moją sympatię. Kto wie, może to imię identyczne z tym, które nosi mój brat? Chociaż skłaniałabym się bardziej do charakteru, bo facet bez wątpienia go ma – i to sprawa, że albo się go lubi, albo wręcz przeciwnie. Trudno jest mi oceniać go jako nauczyciela, ale powiem szczerze, że sama bym chyba była zadowolona z tego, że jest wymagający – ale to ja, bo lubię wyzwania, zwłaszcza w kwestiach informatyki; w końcu to mój wyuczony zawód.
Podoba mi się jego zachowanie na początku. Wie, ze dziewczyn ma dziecko, że tego nie wykorzystuje (Według niej i chyba coś w tym jest, bo Szmit nie wydaje mi się naiwniakiem, który wierzy we wszystko to, co mówią mu uczniowie), ale jednocześnie stara się przypilnować, by nie weszła mu na głowę. Cóż, dobre postępowanie, no niektóre dzieciaki potrafią być… naprawdę trudne, najdelikatniej rzecz ujmując. Sama Agnieszka wzbudza we mnie irytację, chociaż nie taką jak Kornelia, niemniej… Ten jej ubiór. Nigdy nie zrozumiem dziewczyn, które w tym wieku pozwalają sobie zrobić dziecko i ogółem zachowują się tak, jakby brakło im piątej klepki.
Kwestia romansu z Sandrą jest dość wrażliwym tematem, ale u Ciebie jest ich pełno. Kolejny raz z jednej strony rozumiem, a z drugiej nie. No, jestem kobietą – i wierzę, że obie strony powinny być sobie wierne, a przynajmniej szczere. Piotr czuje się odtrącony przez żonę-pracoholiczkę, a kochanka jest dla niego sposobem na rozładowanie napięcia seksualnego, ale to dla mnie nie jest usprawiedliwienie. Dziwny paradoks, czyż nie? Rozumiem, ale nie popieram. Niemniej sądzę, że właśnie o to Ci chodziło. Swoją drogą, Sandra jak to kobieta może oczekiwać czegoś więcej, chociaż intencje Piotra są dość oczywiste. No i sama scena seksu… Bezpośrednia. Ale to dobrze, bo pokazuje podejście Szmita – po prostu seks.
I na sam koniec moja „ulubienica” ze swoim leserskim podejściem. Nie cierpię takich osób, naprawdę – a już zwłaszcza kobiet, które wykorzystują życzliwość płci przeciwnej. Dla mojej przyjemności może mieć nawet gromadkę dzieci, planowanych bądź nie. Nie została zgwałcona, nikt jej nie zmusił… Sama bawiła się w dorosłą, więc niech teraz nie zasłania się Antosiem, no błagam! Jego kolega to kretyn, niezależnie od tego, jakie uczucia względem niej żywy. Dobre i tyle, że oficjalnie chciał ją nauczyć i w ogóle zmusił do tego, by przyszła i obserwowała go podczas pracy, ale koniec końców ta pusta lala i tak niczego nie wie, a za lekcje ma gotowca. I to jeszcze informatyka – załamuję się! Nie rozumiem takiego zachowania i tyle, bo nie prowadzi donikąd.
Zazdrosny Romeo obudził się, bo nie ma obiadu? Na tę chwilę oboje przedstawiają równie niski poziom, chociaż wiem, że to się zmieni. Niemniej postępowanie Mateusza mnie załamuje, bo szanownemu panu rączki by nie odpadły. Może i Kornelii należy się to, by ktoś ustawił ją do pionu, ale niekoniecznie facet, który pije podczas opieki nad dzieckiem. „Jeden czteropak” – nie wiem czy się śmiać, czy…
Oboje jeszcze do tego nie dojrzeli, ale w porządku. Pytanie tylko, co będzie dalej, bo jak na razie dziecko cierpi na tym najbardziej, chociaż po Antosiu tego nie widać.
Nessa.
Wściekłam się, bo Internet mi siadł jak wysyłałam komentarz. Nie chce mi się kilka razy pisać tego samego, ale wspomnę, że ten Piotr to dupek i chyba najgorszy typ frajera, z jakim można mieć do czynienia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam